Zielono mi na co dzień
Praca
dodane 2008-11-03 13:49
Dość regularnie przeglądam oferty pracy monitorując czego pracodawcy oczekują od pracowników i douczając się w rzeczach, które moim zdaniem powinnam umieć na danym stanowisku. Oczywiście głównie przeglądam oferty dla programistów, jednak ostatnio trafiłam na ogłoszenie dotyczące prowadzenia kursów komputerowych. Chwilę podrapałam się po głowię i w połowie zeszłego tygodnia wysmarowałam CV na dwie strony (sama byłam pod wrażeniem, że pisząc o własnym doświadczeniu czcionką 10 nie mogłam zmieścić się na jednej stronie ;) ). W czwartek usiadłam i napisałam całkiem zgrabny list motywacyjny, a całość wysłałam do firmy. W piątek po południu zadzwonił do mnie pan zapraszając na rozmowę.
A dziś w końcu na nią potuptałam. Zaczęłam od standardowego kwestionariusza, potem o 100% przedłużyła się rozmowa (tak, tak, mrówka gaduła :P). I czego się dowiedziałam? Ano pan powiedział, że zbieram u niego same plusy, a pierwszego ogromnego zdobyłam już przez telefon. Na co zrobiłam wielkie oczy i spytałam się czy za pierwsze, czy drugie zdanie, które wypowiedziałam ;) Wszak więcej wtedy nie mówiłam. Więc tak sobie rozmawialiśmy i byłoby zupełnie miło gdyby nie fakt, że system pracy tej firmy jakby nie próbować i tak koliduje z moją uczelnią. Z każdych trzech dni zawsze jeden wypadnie więc... więc chyba nie powinnam sobie robić nadziei, choć pan powiedział, że popróbuje modyfikować grafik i w razie czego się odezwie.
Jaki z tej historii morał? Ano zwyczajny - proces rekrutacyjny może być naprawdę przyjemny. A co ze mną dalej? Hmm... poszukam, popatrzę i jak nic ciekawego nie znajdę to pozostanie już tylko włożenie na głowę hełmu z logo WP i zasilenie armii mrówek znanego portalu.