Zielono mi na co dzień
Pod górę
dodane 2008-09-04 20:52
Zaproponowano mi przyjazd w październiku - nie zupełnie nie uczę się od poniedziałku do soboty, od rana do popołudnia + wieczorne zajęcia. W końcu 700 km to rzut beretem.
Mam dobrego kolegę, właściwie przyjaciela - poprosiłam go o pomoc dwa dni temu późnym wieczorem. Z wyrzutem sumienia, ale był mi niezbędny. Przeprosiłam, zapewniłam, że potrzebuję dłuższej pomocy ale wyrównamy to na koniec tak, że będzie zadowolony. Dziś zadzwoniłam i porposiłam go na jutro, zgodził się. A potem zadzwonił i doszedł do wniosku, że albo dam mu kasę albo mam się bujać. Zrobiło mi się bardzo przykro.
Choćbym miała się skichać, ale wcisnę od października kurs konwersacyjny z angielskiego.
Potrzebuję wyjechać na tydzień ciszy od tego wszystkiego, takie mini rekolekcje z dala od cywilizacji...
____
zapomniałam dopisać jeden bardzo optymistyczny akcent dzisiejszego dnia - właśnie sobie uświadomiłam, że zakończyłam filozofię na studiach. Tak, świadomość zajmowania się teologią już tylko jest bardzo pocieszająca :)