Zielono mi na co dzień
Poszukiwania spowiednika
dodane 2008-01-10 18:09
Pół roku temu, żaląc się, że księża jaj nie mają puściłam ogłoszenie o poszukiwaniu nowego spowiednika. Oczywiście ono nic nie dało, ale ja od tego momentu rozpoczęłam poszukiwania kogoś na tę funkcję. Póki były wakacje, a ja szwendałam się po kraju, nie przeszkadzało mi jechać 120km do spowiedzi. Jednak co dobre szybko się kończy, po powrocie do Gdańska problem spowiednika stawał się coraz bardziej nieznośny. W zeszłą sobotę wróciłam do Gdańska ze zjazdu, postanowiłam podreptać do dominikanów wiedząc, że w tym czasie zawsze ktoś dyżuruje. Więc na spokojnie pomknęłam do mojego ulubionego kościoła w mieście i... po kilkunastu minutach czekania na zaginionego dominika sobie odpuściłam. Od tygodnia chodził za mną kościół św. Katarzyny (to Karmelici Bosi) więc mając nadzieję, że to Boże natchnienie poszłam do tej ochłostanej ogniem świątyni. No ale tam też po kilkunastu minutach, na minutę przed 18 przytuptał jakiś karmelita, zapalił świeczki i poszedł się przebrać. Podrapałam się po głowie i stwierdziłam, że zostają jeszcze tylko oblaci - może w minutę dobiegnę do nich w końcu kościół nie jest daleko. Pobiegłam ale już nie dobiegłam. Na tym moja cierpliwość się skończyła.
Usiadłam i zaczęłam się zastanawiać... minusy braku spowiednika wyraziście się rysowały, bieganie od kościoła do kościoła było pozbawione sensu więc wychodząc z zasady "Google Twoim przyjacielem!" zaczęłam szperać w sieci. O zgrozo okazało się, że w Gdańsku standardem jest spowiadanie na Mszy świętej, ewentualnie na chwilę (10-15min) przed nią. Choć patrząc po mojej parafii to sloganowe 15min. w praktyce wygląda tak, że ksiądz do konfesjonału siada na 2-1min przed wyjściem celebransa, a w skrajnych przypadkach spowiednik przychodzi w końcowej fazie kazania. Dla mnie od dawna równoczesne sprawowanie tych dwóch sakramentów budziło litość. Tak więc postanowiłam dowiedzieć się jak jest naprawdę. Znalazłam sobie sześć parafii (w tym dwie zakonne) relatywnie blisko mnie, które prowadzą strony WWW i co więcej te strony są w miarę aktualne. Cztery z nich są ważne w Gdańsku, dwie pozostałe raczej mało znaczące, ale wybrałem je ze względu na to, że jedna jest bardzo blisko, a druga miała wpisane na stronie, że spowiadają tam godzinę dziennie, ale ze względu na Adwent chciałam wiedzieć, czy utrzymają swoje stanowisko. Napisałam maile z pytaniem czy w parafii jest możliwość spowiedzi poza godzinami Mszy świętej, a jeżeli tak to kiedy. Poszłam spać.
Następnego dnia okazało się, że pierwszą odpowiedź dostałam o wpół do pierwszej w nocy, nie powiem godzina ujęła mnie za serce ;) Była to ta nieznacząca parafia z godzinną spowiedzią, która nie dość, że zaproponowała mi zupełną dowolność czasu to i wachlarz księży do wyboru - godne naśladowania!
Potem odpowiedziała mi siostra z cysterskiej parafii, która mogła mi zaproponować co najwyżej spowiedź w sobotę na pół godziny przed wieczorną Mszą, oraz pierwsze piątki.
A potem... a potem była już tylko wielka cisza. Ani jednej odpowiedzi... Ani z parafii-oczka prałata J. (wszak tam wszyscy księża to bardzo znaczące persony), ani z Kolegiaty, która chlubi się nie wiadomo jak super duszpasterstwem i nie wiadomo jak świetnymi duszpasterzami, ani od Jezuitów, którzy to z techniką są "za pan brat", ani też z tej nic nieznaczącej parafii ode mnie najbliżej, gdzie jednak proboszcz jest chyba pierwszym w diecezji z neokatechumenatu, którego wizje sakramentu pokuty i pojednania nie znają granic. Nikt nie odważył się odpisać, może nawet nie odebrał poczty, choć poza ostatnią z wymienionych parafii wszystkie WWW są na bieżąco aktualizowane. Hmm... zadziwiające.
W każdym razie, z małego eksperymentu wnioski raczej smutne można wyciągnąć. Ciekawe kiedy nastaną czasy, kiedy przez internet będzie można się bez problemu skontaktować z parafią? A, no i zapomniałam dodać, że póki co mam całkiem sensownego kandydata na spowiednika - tak więc opłacało się próbować w ten sposób :)