Zielono mi na co dzień
Bohaterskie grafitii
dodane 2007-12-09 00:18
Hmm... mieszkam w Gdańsku, ba! jestem w pełni Gdańszczanką. Jestem jak to miasto - nie! stara nie jestem! (ech Wy złośliwcy! wrr) - cieszę się gdy ono świętuję i oblewam rumieńcem kiedy nie ma powodu do dumy, tak to też ten styl i... koniec świata. Ale nie o tym, dla mnie Gdańsk to przede wszystkim tradycja, to lata które budowały tę kulturę - mury, ludzie i nauka. To ostatnie cegły z zamku krzyżackiego, to ruch ciał niebieskich Heveliusa, to buńczuczna wolność protestantów, to wspólne jesienne spacery Jaśkową mieszczan mówiących po polsku i niemiecku, to pył cegieł po wojennych bombardowaniach, to w pokorze pochylanie głów żołnierzy radzieckich przed kościołem św. Mikołaja którzy nie śmieli podnieść bagnetu przeciw budowli, której patronował tak zacny święty, to w końcu te słowa: nie czujemy nienawiści i wspólne toasty Goldwasserem w imię przyszłości... spotkanie kultur i zimny wiatr od morza...
Ale piszę to wszystko bo dziś do tej gdańskiej mozaiki dołączyć mogę kolejny element. Taki tam niby zwykły cieśla, który dorabiał jako malarz, w czasie prężnej rozbudowy miasta w pierwszej połowie zeszłego wieku, pobazgrał na suficie szpitala hasło: "Naprzód rodacy!". Niby nic, ale kilka lat później ten sam wykonywał 1 września 1939 roboty remontowe na Westerplatte, a właściwie miał ale tego dnia musiał chwycić za broń. Tak, tak... właśnie tak budował się mój Gdańsk. Aż miło czyta się o tym na trójmiejskim portalu regionalnym. Cóż to właśnie szczegóły tworzą koloryt tego miejsca. Każdego miejsca. :)