Science, serwisowe

O wierze w web

dodane 23:41

rybki_wiara.jpg

Od wpływowego zlotu wiara.pl minęły 2tygodnie, a tu wszędzie cisza. Trochę szkoda, no chyba, że rzeczywiście nie ma o czym pisać. Ale nie sądzę. Pomędrkuję sobie trochę na fali tamtego spotkania, ale pod kątem moich zainteresowań.

Główny pytanie, póki co nie uległo zmianie – co dalej? Oczywiście wszelkie znaki na ziemi i niebie mówią, że era Web 1.0 idzie w dalekie zapomnienie, a teraz żąda się internetu Web 2.0. No właśnie nawet samo słowo „internet” pisze się już obecnie coraz częściej z małej litery traktując je jako określenie medium podobnie jak telewizja czy radio, a nie nazwę własną. Czasy się zmieniają a w wirtualnej rzeczywistości idzie to nadzwyczaj szybko. Użytkownicy chcą mieć możliwość dodawania swoich treści, chcą, żeby miejsce w którym są wyglądało tak jak zapragną, pragną funkcjonalności, a co ciekawsze na bazie takiego serwisu mają potrzebę tworzenia społeczności. Dlaczego? Nie wiem, może zwyczajnie dlatego iż są ludźmi a więc potrzebują kontaktu z innymi.

Oczywiście nie można się zachłysnąć tym wszystkim, taka forma niesie ze sobą pewne zagrożenia, choćby ze strony „loodkuf, kturzy są cool!!!!!!!”, socjologowie i antropolodzy biją na alarm, lingwiści wyrywają sobie resztki włosów – mają nowe pole badań naukowych, ale... co dalej? Bolączką okazuje się zupełny brak poszanowania praw autorskich, nieograniczone możliwości publikacji prowadzą do plagiatowania plagiatów. Choćby spojrzeć na blogi – ile w nich oryginalnie pisanych treści, a ile „ctrl+c, ctrl+v” z pominięciem (już nie mówię o prawie a zwykłej przyzwoitości) źródeł.

Oddzielnym problemem staje się wiarygodność. Co więcej odróżnienie informacji od opinii. Czy osoba anonimowa (skryta pod nic nie mówiącym nickiem), nawet jeśli opisze się jako prof. dr hab. inż. może być wiarygodna? Trudno zapomnieć sprawę Henryka Batuty w Wikipedii, czy zabawy Ani ze śmiercią w czerwcu. Sama pamiętam jak na polibudzie wielokrotnie na wykładach wracano do projektu mostu, który liczono z całek znalezionych w internecie, które nie istniały – most to udowodnił w chwili runięcia...

Z drugiej strony patrząc na portal współpracownicy zawsze byli tutaj wybierani spośród „anonimowych” użytkowników, których na wyrost obdarowywano zaufaniem. Osoba, która proponowała mi moderowanie forum myślała, że mam 20 lat więcej, a co gorsza jestem katechetką – nie wynikało to z tworzenia przeze mnie „fałszywego obrazu” siebie, a zwyczajnie z nieporozumień w komunikacji. Już anegdotą się stało kiedy to przyjmowano dziewczynę na praktykę, naczelny pyta się o nazwisko i pada tylko nick, ku przerażeniu szefa. Na zlocie poruszono kwestię jakości tego co prezentuje się na portalu. Treści religijne nie mogą być dziadostwem, nie można ich przekłamywać, dalej nie można sprzedawać swoich nauk pod płaszczykiem kościelnym. W kwestii treści musi być narzucony swoisty reżim, bo... no cóż Pan Bóg nierychliwy ale sprawiedliwy. Jak więc pogodzić Web 2.0 z wiara, albo wiarę z Web 2.0? Ktoś powiedział, że pod własnym nazwiskiem jest mniej skory do kłamstwa. Coś w tym jest. Zaczęłam się zastanawiać nad społecznością katolików, nie taką jak spotyka się na międzynarodowych chrześcijańskich forach, nie anonimową, wykreowaną zgodnie z własną wizją, ale rzeczywistą, realną, podpisaną z imienia i nazwiska, która mówi „taka jest moja wiara”. Ale czy katolików w Polsce stać na heroizm przyznania się do swojej wiary? I dalsze pytanie czy ten portal, który nie bał się ambitnych przedsięwzięć będzie stać na uczenie tego swoich użytkowników? Hmm...Warto doczytać: Czym jest Web 2.0, oraz w trosce o jakość nad minusami pastwi się Przekrój.

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 02.11.2024

Ostatnio dodane