Zielono mi na co dzień
Episkopat
dodane 2007-11-23 23:21
Zawsze mi się wydawało, żem dość dzielna. Można na mnie stado księdzów nasłać, ba cały dekanat, albo jakaś sekciarska redakcje a ja zachowam zieloną krew. Ale... no właśnie wszystko do czasu, mrówka się ulękła. Ale nie takich zwyczajnych księży - oj nie nie nie! Podstępnie zwabiono mnie (i porzucono) w domu pielgrzyma pod Jasną Górą w Ofiarowanie NMP. Boże w życiu tylu biskupów w jednym miejscu nie widziałam. Jaaaa... czułam się (he, no byłam!) jedyną normalną w tym towarzystwie. Po prostu trauma.
Dwa fakty należy odnotować.
1. Widziałam bpa Krupę - wyglądał zdrowo. To dobrze, bo ostatnio jak się u nas nie pojawił nie tylko ja się o niego martwiłam. Jeśli chodzi o diecezję pelplińską to całość "szefostwa" była.
2. Widziałam mojego abpa. To że przyszedł ostatni, dość mocno spóźniony na jakieś tam spotkanie nie jest warte odnotowania, natomiast trzeba odnotować, żem chciałam go po chrześcijańsku pozdrowić - może miłością szczególną do niego nie pałam ale jak już się spotykamy na wyciągnięcie ręki 600km od domu w zupełnie pustym holu to dalekim nietaktem byłoby nie odezwanie się. Więc już otwieram pysio, już mam wydać artykułowany dźwięk, a co abp robi? Ano podnosi swoją rękę i zasłania się tak aby mnie nie widzieć. Ech i czego ja się po nim mogę jeszcze spodziewać? Nie wytrzymałam... jak tylko zniknął za drzwiami wybuchłam śmiechem. Pozostaje mi tylko zacytować za Lordem Farquaadem: Wybacz, że Cię olśniewam ;)