Dziennik pokładowy, Zielono mi na co dzień

Dzień 12

dodane 23:22

Ledwo minęły dwa dni od pamiętnego opieprzania Mrówki, że jej "szczęść Boże" nie przechodzi przez otwór paszczowy... a tu znów. Wróciłam dziś z Mszy Świętej z okolicznej parafii (wszak uważam, że choć od niedzieli niekoniecznie z emerytami muszę się na Mszy spotykać). Wchodzę do domu, witam się z panem na portierni i lezę korytarzem do siebie. Widzę księdza dyrektora domu (po cywilu, ale wszak wiadomo, że on to on) i pokornie mówię mu: "szczęść Boże" szczerząc się od ucha do ucha (a co?!). Na co ksiądz dyrektor odwzajemniając uśmiech odpowiada: "no witaj!". A idźcie Wy wszystkie pieruńskie hanysy! nijak Wam dogodzić się nie da!

* * *

Odwieźli mnie wieczorem do domu. Zmęczona położyłam się na łóżku aby przeczytać całą masę wiadomości z długiego wieczoru. Ostatni sms był najkrótszy - cztery trzy-wyrazowe zdania. Zmroziło mnie bo aż nadto w nich treści... jak najszybciej odpisałam, zarzucając sobie, że trwało to aż 20min... teraz pozostaje mi wyczekiwanie następnej choćby najbardziej lakonicznej informacji. Czekam...

* * *

Umyłam się i nadal nie mogłam znaleźć sobie miejsca - biurko, łóżko, fotel, kąt, taras... biurko... W końcu telefon: "znajdziecie dla mnie kąt jakiś?"... dość krótka rozmowa i kilka możliwych miejsc, obiecana modlitwa. Jeśli tylko będzie to konieczne rzucam wszystko i jadę. Boże jak dobrze, że mam przyjaciół właściwie w całej Polsce... Czekam...

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 22.11.2024

Ostatnio dodane