Zielono mi na co dzień
Sobota, Kraków i błogie lenistwo
dodane 2007-07-14 23:47
Tak z Katowic do Krakowa jest rzut beretem. Przy okazji przejeżdżając przez Trzebinie wysłałam zaprzyjaźnionej s. Sacre Coure pozdrowienia. Zawsze mnie do siebie zaprasza, a ja jakoś nie mogę dojechać, dziś nic w tej materii się nie zmieniło.
Leniłyśmy się z J. na rynku, opalałyśmy depcząc ścieżkę wzdłuż Wisły, nawet zjadłyśmy wymyślne naleśniki na Kazimierzu... aż w końcu podjęłyśmy decyzję (po natrętnych smsach T.), że jedziemy do Łagiewnik. Dziś mi i tym, których ze sobą duchowo zabrałam Miłosierdzie było bardzo potrzebne, no ale... nie o tym. Mimo, że Miłosierdzie Boże było i jest najważniejsze. Jak już dojechałyśmy to J. spytała profilaktycznie czy jestem w stanie znieść takie natężenie księży w jednym miejscu. Odpowiedziałam, że się postaram, najwyżej zamknę oczy... no ale... Aaaa! Naprawdę nie umiem... na sam koniec poszłyśmy do kaplicy z relikwiami św. Faustyny i obrazem znanym na całym świecie. Przed kaplicą kręciło się dość dużo osób, w środku trwała Msza św - pełno ludzi - kończyła się właśnie Ewangelia. Nie chciałyśmy przeszkadzać, przystanęłyśmy w progu. Ksiądz zaczął modlitwę wiernych, powstał jeszcze większy ruch choć już zdecydowanie "wsteczny" ludzie powoli zaczęli wychodzić. Kiedy celebrans przeszedł do ołtarza w progu minął mnie rosły mężczyzna. Zmierzyłam go wzrokiem - rozpięta księżowska koszula, żółta czapeczka z daszkiem w ręce i twarz jakby przez pół życia był bokserem (jakbym byłą złośliwa, zacytowałabym mojego kolegę, który mówi o "nieskażeniu"). Wyszedł na zewnątrz, zaczął machać tą porażkową czapeczką i zwoływać swoje owce - on z tej strony, a po przeciwnej kapłan, który właśnie na ołtarzu ofiarowywał dary. A w środku ja z J., która dzięki Panu Bogu (i Jego Miłosierdziu), trzymała mnie mocno za rękę tak długo, aż tłum turystów z księdzem odejdzie. W tym wszystkim jeszcze jedna rzecz była straszna... ta scena - jak w środku Mszy Świętej 3/4 wiernych nagle wychodzi... witki mi opadły. < nie umiałam zamknąć oczu >
I jeszcze napis z muru wokół kościoła pw. Bożego Ciała na Kazimierzu, który za mną chodzi: "Nie bolą was kolana?"