Dziennik pokładowy
Dzień 10
dodane 2007-07-13 10:31
Poszłam zrobić kawę, właściwie to trzy. Więc siedziałam w kuchni co chwilę przekładając kubki pod ekspresem, no i też co chwilę ktoś wychodził/wychodził z redakcji katowickiej mutacji GN. Z powodu, że to poranek to każdemu mówiłam miło "witam", wszak na pewno z każdym dziś pierwszy raz się widziałam. Robiąc ostatnią kawę z pokoju wychodzi ksiądz (ano szef tego oddziału), ja oczywiście "witam" bo skąd mam niby wiedzieć, że facet który wychodzi plecami akurat jest księdzem :] No i co słyszę? "A to pani przez buzie nie przejdzie szczęść Bożę?". Ojjj... to mnie wnerwił... już ja mu zacznę mówić szczęść Boże... oj żeby tylko potem nie chciał słyszeć znów witaj. < mrówka z podpadniętym nastrojem od poranka >