Zielono mi na co dzień

Ech.

dodane 21:05

Narobiłam się a wykładowca nie rzucił nawet na moją pracę okiem. Wziął jedynie wydruk dokumentacji z prac domowych na symulatorach i stwierdził, że dołączy tych parę kartek do materiałów na egzamin. Z kolegą chcieliśmy oddać program, oczywiście nic mu się w nim nie podobało i z ironicznym uśmiechem powtarzał "ja Państwa jeszcze z tym trochę pomęczę, ale nie mogę stwierdzić czy zwolnię Państwa z egzaminu", dalekim przegięciem było stwierdzenie "no w razie czego to jeszcze spotkamy się we wrześniu dopracowując szczegóły - ale ja we wrześniu pracuję... - no racja, przepraszam w październiku". W tym momencie chciałam go zagryźć. Obydwoje z K. byliśmy (jesteśmy) śmiertelnie wykończeni ostatnim maratonem (on ma jutro jakiś zabieg chirurgiczny, ja kolejny egzamin - nie ma kiedy odpocząć) i po raz pierwszy zebrało nam się na równoczesną, bezczelną ironię - zaczęliśmy odmawiać wykonywania kolejnych ćwiczeń twierdząc, że jak dla nas są zbyt banalne - grupa miała ubaw po pachy kulając się po podłodze, a wykładowca wziął nas śmiertelnie poważnie i zaczął wymyślać. W końcu otrzymaliśmy ćwiczenie , którego nijak nie można było zrealizować na sprzęcie którym dysponowaliśmy. Zastanawiałam się jak miałam dokonać pomiarów i wykreślić charakterystyki jak oscyloskop wściekle pokazywał przebiegi podobne do wykresu sejsmografu w czasie średniej wielkości trzęsienia ziemi (dla niewtajemniczonych przebieg powinien być piękną, gładką sinusoidą). W pewnym momencie stwierdziłam, że leprze linie uzyskałabym podłączając wszystko językiem (napięcia rzędu 5-10V nie powinny mnie jeszcze zabić). Dziś po laborce oddałam bardzo zgryźliwy protokół. Jeśli chodzi o ten przedmiot czeka mnie kilka wycieczek niedzielnych dodatkowo do tego pana... zaczyna mnie to naprawdę nerwić. Ostateczny termin tej batalii (czyli określenia czy będziemy zwolnieni czy idziemy na egzamin) w niedzielę 17.06.

A dziś ucząc się do teologii zaczęłam się zastanawiać gdzie chciałabym pojechać:

1. Święty Krzyż (chodzi za mną od 2lat, czas by było w końcu zrealizować to chodzenie)

2. Gidle! (miejsca "po drodze" są zawsze najtrudniej osiągalne)

3. Sejny (chciałabym tam pojechać i zatrzymać się na dłużej niż 15min)

4. Wiele(przepiękna kalwaria nad j.Wdzydzkim, która za każdym razem ujmuje mnie za serce, podobnie jak parafialny kościół)

5. Święta Anna - ale nie ta Góra pod Opolem (tam już się szwędałam, było miło), ale ta wioska koło Częstochowy z dominikankami w środku ;)

i kilka jeszcze innych, ale już w tym roku chyba się nie uda dalej pojechać. Zresztą, nie bardzo wierzę aby udało mi się wszystkie wyżej wymienione teraz zjechać... wracam do nauki.

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 24.11.2024

Ostatnio dodane