Najpierw miesiąc marudzenia, że mamy gdzieś pojechać. Z rana dziś znów marudzenie, żem się spóźniła (nie wiem czemu, wszak wiadomo zawsze się spóźniam, a dziś miałam powód bo robiłam naleśniki dla tych paskud jeszcze rano :D). Potem już się wpakowaliśmy do samochodu i przez godzinę słuchałam drżącego głosu DziArskiego jak do tego Gietrzwałdu dojechać. Rozumiem, że mógłby się bać jechać z [...]