Igły zeszłej jesieni
Wirtualna igła
dodane 2007-04-13 18:58
Pamiętam jak zaczęłam pojawiać się na portalu (no wtedy jeszcze serwisie). Siedziałam sobie cicho na czacie, uczyłam się zasad panujących w "tym" świecie zgoła tak innym od mojej brutalnej rzeczywistości gdzie silniejszy zawsze miał rację. Ludzie tutaj przychodzący byli inni zarówno od tych, których znałam w dotychczasowym virtualu, jak i moim naturalnym realu.
Na sieci zazwyczaj szukałam czegoś z programowania, a jak już miałam ochotę na interakcję w czasie rzeczywistym kulałam się na czat wirtualnej polski (wszak to sentyment do trójmiejskiego przemysłu) do pokoju religie. Czatowało tam mało osób, tak do 60 (w pokoju "Trójmiasto" było ich w tym czasie do 400), ale zgrany, stały zespół stanowiło może 10 nicków. Jak na porządnych przedstawicieli tematycznego pokoju z nagłówkiem "Religie" nie reprezentowaliśmy poglądów, żadnego "nawiedzenia". Siedzieliśmy i długie wieczory gawędziliśmy o książkach, programowaniu, komputerach, wychowaniu dzieci, ewentualnie problemach etycznych.
Często obserwowaliśmy różne emocje jakie wywoływał "nasz" pokój wśród pozostałych użytkowników, których można by było podzielić na 3 grupy:
a) grupa nawracających - to ci, którzy wchodzili i na dzień dobry wpisywali "Ave Satan" a potem próbowali nas przekonać, że ten cały diabeł to taki fajny qmpel. Do tej grupy należała też zgraja osób szukających zaczepki z "katolami"
b) grupa nawiedzonych - ci to nawiedzeni ewangelizatorzy, którzy uważali czata za "wylęgarnię zła" i natychmiast wszystkich należy nawrócić, odprawić egzorcyzmy, a jak żadne zabiegi nie pomagały trzeba było wyzwać nas od najgorszych i obiecać swoją modlitwę jednak z zastrzeżeniem, że nam i tak ona nie pomoże ;)
c) i zabłąkani - czyli cała reszta porządnych ludzi, którzy przychodzili do tego pokoju po części z ciekawości, po części dlatego, że tłoku nie było, albo z zainteresowań filozoficznych. Nie chcieli nawracać w żadną stronę, ani narzucać swojego światopoglądu a zwyczajnie pogadać, często gęsto na poważne tematy. Nie zawsze od początku byli łagodnie nastawieni, ale po jakimś czasie się wyrabiali. Z tej grupy wywodzili sie użytkownicy z "ekipy pokoju".
W ekipie dwie osoby miały poniżej 20 lat, a przeciętna wieku była koło trzydziestki. Dobrze się dogadywaliśmy choć dla osób z grupy "B" niedopuszczalne było, że ktoś mógł mieć nick "sAtAn" i się przyjaźnić z innym o nicku "kocham_Boga" ot... zawsze ktoś musiał w nas coś złego widzieć. Co prawda nikt z nas nie miał praw operatorskich w pokoju, ale tych kilka osób chłodno patrzących na userów skutecznie umiało spowodować wyjście ludzi z grupy "A" i "B" o ile te nie umiały dostosować się do zostawienia swoich emocji przed przyciskiem "wejście".
Piszę o tym bo ostatnio coraz częściej spotykam się z nieumiejętnością zostawienia emocji wśród ludzi, z którymi się spotykam. Są osoby, które uważają, że wszyscy muszą patrzeć i oceniać tak jak oni widzą, tak jak oni czują. Na szczęście tak nie jest, jesteśmy różni, mamy różne doświadczenia i spojrzenia... niech tak pozostanie. Emocje są zaraźliwe, ale na siłę ich nie wciskajmy bliźnim.