nauka która nie jest nauką

Mrówcze zdziwienie

dodane 23:55

Przyznam się szczerze, że jestem dość mocno zdziwiona i chyba zniesmaczona. Czego powinno się wymagać od studenta teologii, przyszłego teologa? Jaki on powinien być, jakie wartości reprezentować, do jakich wartości dążyć?

Tak się zastanawiam żem nieżyciowa, nie idę z biegiem czasu, w ogóle to chyba zatrzymałam się w okolicach średniowiecza. Zaraz mi ktoś zarzuci młodzieńczy idealizm ale dla mnie możliwość studiowania tego kierunku jest przywilejem. Nie każdy może studiować teologię, nie każdy może zostać teologiem bo to nie matematyka gdzie opanowuje się jakiś zakres wiedzy, tu wymagania są (a przynajmniej powinny być) szersze. A może to tylko ja tak nie lubię teoretyków, ale albo się coś przyjmuje i się tym żyje, albo nie ma się czego szukać na tych studiach.

Mieliśmy dziś egzamin pisemny z metafizyki. Kobyła okropna, przedmiot skutecznie może robić za koszmar senny studentów... tylko, że to tylko przedmiot - jeden z wielu w toku studiów, a skoro to przedmiot to przecież można go zdać. Popatrzyłam na grupę potencjalnych przyszłych teologów i... i miałam wrażenie, że niektórym to te ściągi wystawały jak słoma z butów. Ściąganie na egzaminach działa na mnie jak czerwona płachta na byka... nosz dorośli ludzie,... studenci teologii...

Nie ściągam od połowy/końca szkoły podstawowej - nie pamiętam dokładnie. W szkole średniej jakoś mogłam rozumieć wyścig szczurów aby mieć lepszą średnią niż inni, choć jakoś do mnie i tak wszystkim dużo brakowało. Na maturze uważałam, że ściągać z jakiś opracowań to chyba nieporozumienie, natomiast w tym momencie to ja rozpisałam wszystkie zadania z matematyki w kilku egzemplarzach i puściłam w salę... nieetyczne? nie wiem, ale nie chciałam, żeby ktoś nie zdał tylko dlatego, że nie umiał opanować stresu. Studia rozpoczynałam na politechnice - tam miałam wrażenie, że wszyscy ściągają (nie dziwiłam się bo wymagania często były zupełnie nierealne do osiągnięcia). Ja nie ściągałam bo uważałam, że inżynier musi mieć wiedzę, a nie tylko udawać, że ją ma. Po roku skończyłam przygodę z tą uczelnią ale nie uważam, że ze względu na permanentny brak ściąg, pewnie bardziej z braku szczęścia i płynności finansowej w tym czasie. Na informatyce ci co ściągają mówią otwartym tekstem, że są na studiach z przypadku - właśnie widać. No ale na teologii żeby ściągać? Mrówcze czułki mi dziś opadły do samej ziemi.

Myślę, że jakoś uda mi się to zaliczyć mimo, że naprawdę nie miałam kiedy się uczyć - ostatni tydzień maratonu z wczorajszym kolokwium z probabilistyki wyssał mi dokładnie cały czas. Zaczęłam uczyć się po 18, zobaczymy... najważniejsze jest że podeszłam do egzaminu w przeciwieństwie do dwóch dziewczyn ode mnie z grupy. Nie wiedzą ile straciły, a nie poszły uzasadniając, że "nie mają ściąg". Ech...

A na koniec słowa mojego profesora i opiekuna roku z informatyki, który zawsze nam powtarza:

Niezależnie od tego ile umiesz, nigdy nie wychodź przed czasem z egzaminu, siedź na nim do końca bo egzamin też jest formą nauki.

Prawdziwe to, sprawdzone w praktyce :)

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 24.11.2024

Ostatnio dodane