Zielono mi na co dzień
Ideał sięgnął bruku
dodane 2007-01-05 14:53
Organizm zupełnie odmówił mi posłuszeństwa, ogłosił już nie tylko bierny a czynny protest, że tak mu się nie podoba i tak na pewno nie będzie. Zdenerwował się na moje plany o półtorej godziny drzemki. Ja na niego też się zdenerwowałam mimo, że rozumiałam jego niezadowolenie, no bo przecież "ciągle coś muzę zrobić". Już jest lepiej, już po telefonicznej konsultacji z lekarzem o 6 nad ranem, już nawet po kilku godzinach snu - mogę spokojnie zabrać się za powtarzanie Historii Kościoła.
Do spółki dziś przyszła na rozmowę potencjalna księgowa - fajną pracę dla niej mamy, sama chciałabym się tym zajmować. Kobieta również sympatyczna, choć z powodu mojego stanu przysłuchuję się zza ściany rekrutacji. W ogólnym dobrym wrażeniu po tym co mówi jest małe "ale". Pani gdzieś na początku powiedziała zupełnie poważnym i przekonanym tonem: "Oczywiście nie mam dzieci". Rozumiem, że w Polsce trudno o pracę, a kobieta musi być dyspozycyjna, ale żeby zaprzeczać swojemu powołaniu do macierzyństwa... Dla mnie wcale nie jest oczywistym, że kobieta nie ma dzieci, bo ona je powinna mieć. Wcale nie jest oczywistym, że szukająca pracy kobieta nie może mieć dzieci - bo to wymaganie poniża jej godność - jej jako kobiety i jej jako człowieka. Kimże jesteśmy, że dajemy sobie moralne prawo aby odczłowieczać pracownika? Sama nie wiem co jest większym dramatem, czy to, że godzi się na przewartościowania życia, czy to, że sama wychodzi z argumentem, który moralnie w nią samą uderza? Może za dużo wymagam... może nadal jest we mnie młodzieńczy idealizm, może nie raz mój potencjalny szef bardziej będzie zainteresowany moją rodziną niż kwalifikacjami, ale ja się po prostu nie zgadzam na takie traktowanie kobiet i wiem, że mam racje.
A tak na marginesie większość blogów tutaj stała się monotematyczna, a co gorsza autorzy często szukają cytatów to na onecie, to na stronie episkopatu, to w jakimś jeszcze serwisie informacyjnym, a tak naprawdę wszystko można znaleźć na info.wiara.pl hmm...