Codzienność, Złośliwości
Pytanie zasadne czy nie?
dodane 2023-11-23 08:30
Łatwo przykleić etykietę: oszołom. Co, jeśli takich oszołomów są miliony?
Znów jestem "niewyraźny". To znaczy coś mnie bierze, ale ostatecznie wziąć nie potrafi. Od kiedy? Co najmniej od 10 dni. Co najmniej. Bo takie lekkie "coś", to chyba od miesiąca. Trochę jest, przechodzi, znów wraca... Bez gorączki. No, od czasu do czasu z lekko podwyższoną temperaturą. Bo 37,1 czy 37,2 i to wieczorem, trudno nazwać gorączką. Zwłaszcza że "późniejszym wieczorem" już jej nie ma. Już myślałem, w poniedziałek - trzy dni temu - że mnie weźmie na amen. Wieczorem nagły wzrost temperatury, dreszcze... Poszedłem szybko spać, rano zdrów jak ryba. A potem znów wraca to nijak... Dziś pracuję zdalnie. Jak na poranek czułem się całkiem dobrze, ale zmierzyłem temperaturę. Ciut podwyższona, znaczy coś jest, nie będę zarażał. Pracuję więc zdalnie...
I zastanawiam się: przypadek czy nie? Do pandemii praktycznie nie chorowałem. A na pewno przez wiele lat (kilkanaście?) nie byłem na zwolnieniu lekarskim z takich "grypopodobnych" powodów. Przyszłą pandemia, zachorowałem. W drugim roku, gdy już zaczęły się szczepienia. Przeszedłem bardzo łagodnie. I, jak mi się zdawało, wróciłem do pełni sił. Minął czas jakiś, z powodów "turystycznych" musiałem się zaszczepić. Sieknęło mnie. Nic wielkiego, ale jednak. Ręka bolała (ból to może zbyt wielkie słowo) w miejscu wkłucia przez miesiąc albo i dłużej. A moje zdrowie... No cóż... Po roku z powodów "turystycznych" znów się zaszczepiłem. Przeszedłem to lepiej. Tyle że ciągle jestem chorowity. Przypadek?
Być może. Jestem starszy, może po prostu zdrowie siada. Coraz częściej jednak pojawiają się w mediach doniesienia o większej niż w poprzednich, przedpandemicznych latach liczbie zachorowań na różne infekcyjne choroby. Efekt pandemii - twierdzą eksperci. Tego wszystkiego co się z nią wiązało: zachorowań, owszem, też, ale także skutek izolacji, noszenia maseczek, unikania lekarzy itd. ... Jedno w tych pandemicznych przyczynach dzisiejszego słabowania się nie pojawia: szczepienia. Dziwne, prawda?
Trochę nie mieści mi się w głowie, że wśród przyczyn, które wpłynęły czy mogły wpłynąć na osłabienie zdrowia wielu Polaków - mojego nie wiem, powtarzam, może to być przypadek - nie wymienia się szczepień. Jakby ich nie było, jakby było oczywistością, że to samo zdrowie. Nie wiem, ale wydaje mi się, że można by to jakoś statystycznie zbadać. Przepytując tych, co chorowali i się nie zaszczepili, tych którzy nie chorowali, ale się szczepili, którzy nie chorowali i się nie szczepili i tych, którzy się zaszczepili i nie chorowali. Tak, wiem, może być trudno, bo kto nie chorował nie znaczy, że się nie zaraził. Ale...
Jeśli tylko ja tak mam,że nie po chorobie, ale po szczepieniu poczułem się ogólnie gorzej, to nic to ie znaczy. Jeśli jednak takich jak ja jest więcej...
Nie, nie chodzi mi o odszkodowanie. Chodzi o to, by problemu nie zbywać aroganckim "nieuk", "wariat", "oszołom", jak to się różnym przekonanym o wysokim poziomie swojej wiedzy zdarza. Warto byłoby rzetelnie go zbadać. Bo bez takich badań nikt nie ma prawa z przyczyn obecnego stanu rzeczy wykluczać szczepień.
To zresztą szersze zjawisko, nie dotyczące tylko szczepień. Ot, nie tak odległe cuda eucharystyczne w Polsce, które wielu niby poważnych naukowców wykpiwało. "Ja wiem, bo podchodzę do sprawy naukowo" - mawiał nie jeden sceptyk. Zabrakło "tylko" jednego: tego, by sami zbadali z czym mamy do czynienia. Wiedzieli i już. Ot, naukowość...