Nie, tyko sprawdzam, czy zareagujecie

To aluzja do starej opowieści o chłopaku pilnującym owiec. Sprawdzał, czy ludzie zareagują na jego alarm. I gdy wilki naprawdę przyszły, już nie zareagowali.

Zawsze przypomina się, gdy dostaje kolejny Alert RCB. Burza, ulewa połamane drzewa, zerwane dachy, grad itd... Te wszystkie nieszczęścia mają na mnie spadać średnio co trzeci dzień. Czasami przez parę dni pod rząd. Sęk w tym, że najczęściej żadnej burzy nie ma, wiatr taki sobie, a deszczu - niewiele. A nawet jak burza już przychodzi, to nie żadna nadzwyczajna. Słabsze niż pamiętam sprzed lat...

Złoszczą mnie te alerty, nie powiem. Gdybym brał to na serio musiałbym co parę dni mocno się mobilizować. Choćby odwożąc samochód do garażu, bo niewiele innych rzeczy mogę zrobić. Nie biorę więc na serio. Pewnego dnia przyjdzie coś naprawdę groźnego, ale nijak się nie zabezpieczę. Bo tyle fałszywych alarmów już przeżyłem...

Wiem wiem, to typowy dupochron. Żeby w razie czego moc powiedzieć "przecież ostrzegaliśmy, sami jesteście sobie winni". Nie wiem: nie da się przewidzieć, czy burza będzie potężna czy taka sobie? Bo jak dotąd w każdej chyba "możliwy grad", "możliwe podtopienia".... Wkurza mnie coś takiego. Możliwe to jest wiele innych możliwości. Możliwe, że tąpnie i rur gazowe w moim domu się rozszczelnią, możliwe że będzie wypadek na drodze, możliwe że będzie strzelanina, że meteoryt spadnie mi na głowę... W tych alertach nikt tak naprawdę nie o mnie się martwi, ale żeby biorąc kasę za średnio potrzebą pracę w razie czego móc powiedzieć "ostrzegaliśmy" i odpowiedzialność za ewentualne szkody przerzucić na "powiadomionego"... Jakby i tak każdy nie odpowiadał sam za to, czego w takich kryzysowych sytuacjach nie dopatrzył...

Koniec świata będzie - wysyłam własny alert. Kiedy?  Nie wiem, ale na pewno będzie. Przygotujcie się. Ostrzegam...