I chyba nie tylko jemu. Chodzi o dzisiejsza Ewangelię i wskazanie przez Jezusa zdrajcy.

Zastanawia się Tomasz Terlikowski w swoim felietonie w portalu deon.pl, dlaczego, mimo iż Jezus wskazał zdrajcę nikt go nie próbowal odwieść od tej decyzji, nikt go nie powstrzymał. To pytanie staje się dla niego inspiracją do dalszych rozważań. Że był samotny, że został zdradzony przez swoich towarzyszy i takie tam. Przy okazji ciekawy przyczynek do wejrzenia w sposób, w jaki autor tych rozważań w ostatnim czasie myśli o kwestii odpowiedzialności ludzi za własne wybory. Ale mniejsza o to. Dlaczego uczniowie nie zareagowali?

Odpowiedź jest prostsza niz się wydaje. Ale zanim wyjasnie, zwrócę uwagę na to, jak niezręcznie snuć psychologiczne rozważania znając dalszy rozwój wypdków. Uczniowie nie bardzo wiedziieli, co się wydarzy. Samych ich zatrważało, co Jezus mówił. Spodziewali się raczej, że czeka ich jakaś konfrontacja. W tym konteście mogli wskazanie zdrajcy rozumieć nie jako wydanie Jezusa, ale bardziej jako ucieczkę, prawda? Jako wycofnie sie rakiem, gdy przyjdzie czas próby. Choć w sumie Jezus wyrażnie mówi: "jeden z was mnie wyda" a nie "zdradzi".Być może zresztą uczniowie myśleli, że jeszcze będzie okazja do pogadania z Judaszem, że jeszcze wróci, a wtedy z nim pogadają. Albo - co też możliwe - mieli go już powoli dość. Patrz - uczta w Betanii, gdzie przeciwstawia się Jezusowi. Gdybym miał tłumaczyć scenę poszedłbym może też tropem, że Jezus powiedział co powiedział na tyle cicho, że nikt inny odpowiedzi Jezusa nie usłyszał. Ale wyjasnienie jest, jak napisałem prostsze.

Co powiedział Jezus? Na polski w Biblii Tysiąclecia przetłumaczono jak przetlumaczono, zgodnie z sensem. Dosłownie jednak, wedle greckiego oryginału, Jezus użył zwrotu "tyś powiedział". Niby wiadomo co ten zwrot oznacza, ale nie jest to tak jednoznaczne jak "tak, ty", prawda?

I tyle.