Znaki nadziei
W dobrym stylu
dodane 2023-02-03 14:49
Papież przyjął rezygnację bp. Dajczaka. Wielki dla tego ostatniego szacunek.
Papież Franciszek przyjął rezygnację bp Dajczaka z funkcji biskupa diecezjalnego diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej. Koadiutor był w tej diecezji już wcześniej, więc wielkiego zaskoczenia nie było, że to rok czasem. Powodem - jak wiadomo - problemy zdrowotne biskupa. Konkretnie, depresja. Wywiad, jakiego udzielił redaktorowi koszalińskiego Gościa - przepiękny. Można go zobaczyć i posłuchać pod adresem:
https://kosciol.wiara.pl/doc/8071855.Bp-Edward-Dajczak-o-powodach-swojej-rezygnacji
Zwróciłbym uwagę tylko na jeden jego wątek. To stwierdzenie, że praca duszpasterska, owszem. Ale zarządzanie, podejmowanie decyzji - to było najtrudniejsze. Rozumiem to. Sam miewam podobnie (ale nie jestem księdzem, tym bardziej biskupem): praca - OK, zarządzanie, zwłaszcza kierowanie innymi - ciężka sprawa. Nic nie wskazuje przy tym, bym miał depresję. Tym bardziej rozumiem, że ma tego dość ktoś tą chorobą dotknięty.
Bo wbrew temu co się czasem wydaje, kierowanie ludźmi to trudna praca. Nieraz wypalająca. Bo to i trzeba jakoś sprawiedliwie rozłożyć pracę i czasem upomnieć też. A to... No dobra, nie będę tego tematu rozwijał. W każdym razie bycie biskupem ordynariuszem to nie takie proste, jak się wydaje.
Wydaje mi się, że biskup Dajczak zrobił właśnie bardzo dobrą robotę. Ta jego szczere, otwarte przyznanie się nie tylko do depresji, ale i przyznanie, że nie lubi innymi dyrygować może nieco ocieplić mocno nadwyrężony aferami seksualnymi wśród księży wizerunek biskupów. Chcielibyśmy widzieć na tym stanowisku świetnych duszpasterzy, tymczasem oni niekoniecznie mają smykałkę do zarządzania. Gdy zaś stanowisko to zajmuje ktoś, kto taką smykałkę ma, to narzekamy że duszpasterz kiepski. Wyznanie bp. Dajczaka pomaga zrozumieć, że to wszystko nie takie proste. Że biskup nie jest wszechstronnie uzdolnionym, chodzącym ideałem. I że nie chodzi o to, że wybrano złego kandydata, ale że takich spełniających wszystkie oczekiwania kandydatów po prostu nie ma.
Szanujmy więc biskupów takich, jakich mamy. Kapłanów zresztą też. Bo...
Od dawna zauważam, że księżom w parafii bardziej niż utyskiwania pomaga przygarnięcie. W nie dosłownym sensie oczywiście. Chodzi o to, że kapłani, których się szanuje, którym pozwala się popełniać błędy bez natychmiastowego zwracania uwagi, zwłaszcza skarżenia się zwierzchnościom, z czasem duszpastersko się rozwijają. Naprawdę warto się nie stroszyć przy pierwszym problemie. W ogóle się nie stroszyć. Bo każdy człowiek, także ksiądz, może nie spełniać naszych oczekiwań, Zwłaszcza jeśli są wygórowane albo wewnętrznie sprzeczne.
No i tak...