Codzienność, Narzekania, Znaki nadziei, Złośliwości
Sylwestrowe zamyślenia
dodane 2022-12-31 23:58
Koniec roku... Nie szukam szaleństw zabawy. Po głowie kołaczą się myśli niewesołe. Ale jestem pełen pokoju.
Ten miesiąc był inny. Ból wiele przygasił. I sprawił, że ciut inaczej patrzę w przyszłość. Jest we mnie pokój. Co ma być to będzie. Ostatecznie kiedyś trzeba do siebie zastosować własne rady o konieczności zaufania Bogu. Ale radości... Za bardzo mnie smuci to, co widzę.
***
Główne przesłanie Ewangelii? Bez Chrystusa mamy przerąbane. Albo nie ma po śmierci nic, albo czeka nas jakiś koszmar. Chrystus daje nam szansę...
Lubię Ewangelię Marka. Za jej prosty schemat. Do połowy - co Jezus chrześcijaninowi oferuje. Druga cześć - czego Jezus od swojego ucznia wymaga. A na koniec, już przy pustym grobie Jezusa, to pytanie: to decydujesz się? Wybierasz pójście za Nim czy, jak niewiasty, się boisz? Miejscem, w którym następuje ten podział na dwie części jest wyznanie Piotra w Cezarei Filipowej. A potem Jezus mówi:
Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje! Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii, zachowa je. Cóż bowiem za korzyść stanowi dla człowieka zyskać świat cały, a swoją duszę utracić? Bo cóż może dać człowiek w zamian za swoją duszę? Kto się bowiem Mnie i słów moich zawstydzi przed tym pokoleniem wiarołomnym i grzesznym, tego Syn Człowieczy wstydzić się będzie, gdy przyjdzie w chwale Ojca swojego razem z aniołami świętymi.
Pójść za Jezusem, zostać uczniem, znaczy wziąć krzyż. Czyli wybrać posłuszeństwo Bogu. To nie jest tak, że można wierzyć i żyć byle jak; wierzyć i żyć po swojemu, nie przejmując się przykazaniem Chrystusa. Tylko autentyczna wiara, wyrażająca się też w tym wzięciu krzyża i naśladowaniu Jezusa pozwala sięgnąć po te dobra, które Jezus swoim uczniom obiecuje. W skrócie - po życie wieczne. Tymczasem...
Tymczasem wielu dziś głosi wiarę bez krzyża. Wiarę, która nie domaga się konsekwencji. Nie chcą słyszeć o grzechu. To dla nich opresyjność i przemocowość. Zatykają uszy na słowa o sprawiedliwości, widząc tylko miłosierdzie. A nie widząc, że bez sprawiedliwości staje się karykaturą samej siebie. Nie chcą słyszeć o sądzie. Nie ma sądu, bo przecież nie ma grzechu... Jest tylko biedny człowiek.... Kompletne niezrozumienie sedna Ewangelii. Czy taka niekonsekwentna wiara, wiara będąca czczą deklaracja, nie popartą życiem, jest naprawdę wiarą? Czy coś takiego może dać zbawienie? Czy wiara upadłych aniołów - one też wierzą w Boga, ale Mu się sprzeciwiają - daje im zbawienie? Dlaczego myśleć, ze taka wystarczy człowiekowi? Jasne, nie trzeba ciągle wytykać ludziom ich grzechów. Ale co innego jest miłosierne milczenie, a czym innym utwierdzanie człowieka, ze może żyć w grzechu.... Nie rozumiem tych, którzy za wszelką cenę chcą pozyskać "wiernych niewiernych". O co chodzi? O statystyki? O pełny kościół? O sowitą tacę? Bo chyba niewiele jest w tym autentycznej troski o zbawienie. Wiara domaga się wyboru - albo wybieram Chrystusa, albo nie. Nie można zjeść ciastko i mieć ciastko....
***
Miłosierdzie dla grzeszników, zrozumienie dla inaczej myślących. Hm. Wydaje mi się, ze jest we mnie sporo tolerancji. Może tylko się wydaje. Ale kiedy natrafiam na przykład na coś takiego...
Pierwsze jest kłamstwem. Wiele kościelnych instytucji przyjęło uchodźców O organizowaniu innej pomocy już nie mówiąc. Wystarczy spojrzeć co robiła Caritas. Drugie... To manipulacja. Po pierwsze, nie było potrzeby udostępniać pomieszczeń kościelnych na lecznice dla chorych. Bo ciężko chory ma być w szpitalu, a lżej - w domu. Szpitale tymczasowe organizowano w innych miejscach. I to nie w sumie w roku 2022, gdy epidemia mocno przygasła. Ale jest i drugie: przecież księżą tudzież zakonnice pomagali nieraz tam, gdzie służba zdrowia chwilowo nie dawała rady, prawda? Ten człowiek, mógłby się tego łatwo dowiedzieć. A może i wie. Ale to nie pasuje do jego tezy o wrednych wierzących. Więc umieszcza coś takiego...
Daleki jestem od potępiania tych, którzy oskarżają Kościół o różne niecne sprawy. Wiem, że ludzie bywają pokaleczeni, robią z igły widły. A czasem ich żal jest słuszny. Ale to jest ordynarne kłamstwo. Nie mam zamiaru dociekać, jakie są powody, czy ten człowiek jest zraniony, kto go skrzywdził itp. On/ona zwyczajnie kłamie. Kiedy w zderzeniu z czymś takim słyszę, ze mamy być bardziej toleranacyjni, że mamy rozumieć, ze mamy opatrywać rany... Pierwsza rzeczą jaką tu trzeba zrobić jest powiedzenie "przestań kłamać". Bo to jest właśnie ten wrzód, który zatruwa tym człowiekowi życie: życie w kłamstwie. Niczego nie będzie umiał sensownie ocenić, na nic spojrzeć obiektywnie, spokojnie, skoro bez cienia zażenowania pozwala sobie na takie oszczercze oskarżenia.
W takich wypadkach mogę się tylko cieszyć po Chrystusowemu: Błogosławieni jesteście, gdy wam urągają i prześladują was, i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na was. Cieszcie się i radujcie, albowiem wasza nagroda wielka jest w niebie. Tak bowiem prześladowali proroków, którzy byli przed wami (Mt 5,11). Kiedy zaś w zetknięciu z takim kłamstwem słyszę durnowate pouczenia, ze to moja wina, że ten człowiek taki jest, że muszę być wyrozumiały itd itp bo my, Kościół to czy tamto, to mam ochotę, nie zważając na ewentualne godności, powiedzieć, żeby ten ktoś spadał na drzewo prostować banany.
***
Głośno ostatnio o publicyście, który swego czasu był twarzą "katolickiego talibanu", dziś ciągle Kościół oskarża. A ostatnio rzucił paskudne oskarżenia pod adresem ministra Czarnka. Paskudne, bo żądanie ujawnienia sprawcy aktów pedofilskich, a wyjawienia tożsamości ofiar to jednak różne sprawy. Wystarczyło przeprosić. Ale nie: brnie dalej. Wielu zaś, także ludzi Kościoła nie mając chyba rozeznania co tak naprawdę minister Czarnek powiedział (nie wiem czy to, co można przeczytać nie jest wypowiedzią okrojona, ale zakładam że nie), publicznie go popiera. Czyste szaleństwo. Mniejsza jednak o sedno sporu. Bardziej chodzi mi o "charyzmat" tego człowieka przyprawiania Kościołowi gęby. Najpierw swojej, kiedy kreował na proroka wierności Kościołowi na przekór wszystkim "otwartym" i "lewakom", dziś Kościół i ludzi Kościoła oskarżając. Nie, nie bezpodstawnie. Ale żądając daleko idącego radykalizmu w karaniu. Łącznie ze skazywaniem na wymazywanie z pamięci. Wszystko jak widać u tego człowieka jest płynne. Z wyjątkiem jednego: radykalizmu w oskarżaniu innych...
***
Ojciec Rupnik... Cóż powiedzieć. Opowieści o jego "wyczynach" przerażają. Bo dopuścił się ich kapłan i to w kontekście religijnym. Zawsze dotyczyło to jednak dorosłych osób, prawda? "Drapieżca" mówią dziś o nim. Ale dorosły człowiek, dorosła kobieta, powinna jednak się zorientować, ze coś jest nie tak, jeśli zaczyna całować i tak dalej... Zresztą między kobietami a mężczyznami ciągle toczy się tego rodzaju gra. Ilu takich mężczyzn, nie w sutannach, chodzi po ziemi? Ile kobiet płakało z powodu uwiedzenia? Zostawione same z dziećmi i ta dalej... Tak, to grzech, wieli grzech. Za który zresztą o. Mario został ukarany. Ale czy to znaczy, że dziś trzeba skuć wszystkie mozaiki, których jest twórcą? Nie pytamy dziś o świadectwo moralności Leonarda da Vinci, Michała Anioła i wielu innych, prawda? Czemu widzieć już dziś tylko grzesznika, a nie człowieka, który mimo wszystko zostawia po sobie też sporo dobra?
Bardzo często, o czym wspominałem, słyszę domaganie się, by człowieka nie przekreślać, by się nad jego nędzą z miłością pochylać.Księża widać nie sa ludźmi. Kiedy oni zgrzeszą wolno ich publicznie opiętnować i ich grzechy ogłaszać całemu światu. W imię prawdy oczywiście...
***
Prawda to piękna sprawa. Nie zawsze jednak nie nie każdemu się należy. To oczywistość, którą podczas niemieckiej okupacji rozumieli nawet prości ludzie. Nie godziło się na pytanie "kto w wiosce ukrywa Żydów" wskazać na sąsiadów. Nawet nielubianych. Zresztą jak bardzo prawda wyjawiona nieodpowiednim osobom może narobić szkody pokazuje przykład mędrców, którzy z wieścią o nowo narodzonym królu żydowskim poszli do Heroda.... Ale dziś się o tym zapomina. Niektórzy dziennikarze z lubością i swadą opisują księżowskie grzechy. Ot, wspomnianego o. Rupnika. Po co to robią? W imię prawdy? Oczyszczania Kościoła? Upomnieć w cztery oczy, potem przy świadkach, potem donieść Kościołowi. Taka zasada. Tu nie ma potrzeby donoszenia. Sprawca ukarany. Ale cały świat, jeśli jeszcze nie wiedział, to musi się dowiedzieć. W imię czego? Rzygać mi się chce, kiedy widzę takie chrześcijaństwo. Chrześcijaństwo które wzywając do tolerancji i miłości dla grzeszników bez litości wyciąga na wierzch ciemne sprawki ukaranego już człowieka, bo jest księdzem. Po co? Pewnie by chodzić w glorii i chwale sprawiedliwych, co to grzechu ujawniają... Tyle że to nie ma nic wspólnego ani z miłością do tego konkretnego bliźniego ani z miłością do tych, których takimi opowieściami się gorszy. Grzechów głównych jest siedem. Jednym z nich jest nieczystość. Ale pierwszym i najbardziej destrukcyjnym jest pycha. Zwłaszcza ta strojąca się w piórka prawości...
***
Z innej, zupełnie "niekościelnej" beczki. "Chrońcie swój PESEL" - słyszałem ostatnio. Bo możecie mieć kłopoty, kiedy ktoś go użyje np. do wzięcia kredytu... Ręce opadają. To znaczy nie wątpię w to, że człowiek, na którego dane osobowe ktoś wziął pożyczkę może mieć kłopoty. Tyle że to nie on został oszukany, ale ten, kto pożyczki udzielił. I jeśli sądy orzekają w takich sprawach inaczej, jest to jawna niesprawiedliwość. Jak komornicze windykacje wobec osób, które pomylono z kimś innym. Nie jest istotne, jakie dokumenty komornik ma obowiązek sprawdzić. On ma obowiązek sprawdzić, czy chodzi o osobę dłużnika czy nie. Jeśli się pomylił nie ma żadnych wątpliwości, że powinien zwrócić i to z nawiązką. Podobnie z tym wzięciem kredytu na czyjeś dane osobowe. Mam je chronić? No OK. Tyle ze o ile np mogę chronić swój dowód osobisty czy paszport przed zeskanowaniem (choć dziś zrobienie szybko zdjęcia a potem wykadrowanie ne jest problem) to nie jestem w stanie chronić swojego numeru PESEL. W wielu instytucjach jestem wręcz zobowiązany go podawać. Nawet podpisując listę poparcia kandydata w wyborach. Dlaczego więc ktoś, mając tylko takie dane jak moje imię i nazwisko oraz PESEL (a więc i datę urodzenia) może gdzieś pożyczyć pieniądze? To jakiś absurd. I kłopoty powinien mieć ten, kto był tak bezmyślny. Tymczasem to ja niby jestem winny, bo powinienem swój PESEL chronić... Szaleństwo...
***
Niewesołe te moje sylwestrowe refleksje, nie? Ano... Pokazuje to chyba, jak destrukcyjne bywa czytanie, słuchanie, zwłaszcza w mediach społecznościowych. Najlepiej byłoby się odciąć. Ale się nie odciąłem... W komunie było mi łatwiej. Bo łatwiej było odróżnić "swoich" od "obcych" i absurdy, jako pochodzące "od obcych", odrzucić znajdując pełne poparcie od podobnie myślących. Dziś wszystko bardziej pogmatwane.. Ale nie wpadam w popłoch. Mam pokój w sercu. Wiem, że wszystko jest w rękach Boga. On jest dobry i robi wszystko, by ostateczni wyszło nam na dobre... Ciemne doliny? Jak się podejdzie wyżej czasem zawije wiatr i trochą się przejaśnia. I widać, że wszystko nie takie straszne. Bo skoro to straszne może w każdej chwili minąć....