Codzienność, Narzekania,

Miało być lepiej

dodane 12:15

Czyli o pastwieniu się nad kierowcami.

Nie myślą? Sądzę że myślą. Czasem przebija przez to myślenie krótkowzroczność. Częściej jednak złośliwość. Tak widzę działania wielu zajmujących się organizacją ruchu drogowego. Zarówno prawodawców jak i decydujących o takim czy innym ustawieniu znaków, przejść dla pieszych itd...  Jazda samochodem coraz bardziej przypomina zabawę w kotka i myszkę. Myszą jest oczywiści kierowca. Kot robi wszystko, by mysz złapać i ukarać....

Ot, to "bezwzględne pierwszeństwo" pieszych. OK, niech będzie. Czym jednak różni się od zwykłego "pierwszeństwa"? W praktyce widzę, jak kierowcy zatrzymują się przed przejściem, kiedy pieszy jest jeszcze od niego dość daleko. Pojęcie "pierwszeństwa" ma sens wtedy, gdy dwa obiekty znajdują się na kursie kolizyjnym, prawda? To po co to całe gadanie, że mam ustępować pieszemu, który "zbliża się do pasów"? Jeśli "zbliża się" i mogłoby dojść do kolizji, - OK, ale jeśli zbliża się, a ja zdążę trzy raz przejechać zanim zbliży się do krawężnika, to co? Po drugie "zbliża się" to określenie to nieostre. Przecież każdy człowiek na kuli ziemskiej, który w danym momencie się porusza, "zbliża się" (i jednocześnie oddala, bo Ziemia jest okrągła) do przejścia dla pieszych.... 

Wprowadzenie tej zasady spowodowało, że część pieszych przestała na przejściach uważać. No OK, w razie czego ja pójdę siedzieć. Ale delikwent trafi do szpitala. Naprawdę trzeba było zwalniać pieszych z myślenia? Np. że tramwaj ma jednak inną drogę hamowania niż samochód? Albo że jak się idzie chodnikiem prosto i skręca na pasy, to należałoby jednak się zatrzymać i rozejrzeć? Albo kiedy się wychodzi zza węgła? Kierowca musi na drodze uważać nie tylko na pieszych. Także na inne samochody. O znakach już nie mówiąc. Jeśli przede mną zamieszanie, to nawet jadąc 30 na godzinę mogę nie zauważyć kogoś, kto sekundę wcześniej wyszedł zza roku domu prawda?

Tymczasem wymaga się ode mnie, żebym zawsze zauważył. Taka zabawa: jak nie zauważysz, wszak jesteś człowiekiem - do ukarania....

Podobnie rzecz się ma ze znakami drogowymi. Nie mówię nawet o mieście, ale na przelotowych drogach, często nawet o drogach ekspresowych. Jeśli na łuku nowej drogi ekspresowej jest ograniczenie do 100 km na godzinę to co to znaczy? Że droga nie spełnia standardów, jakie powinna mieć, prawda? Inna rzecz, że spełnia. Spokojnie można by tam jechać 120, ale widać szwagier ma wytwórnię znaków drogowych a i drogówka musi zarobić... I chciałby sobie człowiek jechać spokojnie, a tu ciągle wolniej - szybciej - wolniej, szybciej.... Jak się jedzie kilkaset kilometrów to naprawdę trudno spamiętać do ilu było ostanie ograniczenie, bo wcześniej były już ich dziesiątki... Myślę np o S8 między Piotrkowem a Mszczonowem... Tak sobie myślę, że gdyby podobne ograniczenia chciano wprowadzać na drogach w górach, gdzie zakrętów ostrych czasem sporo, to trzeb by tam jeździć 20 na godzinę. Tylko tam wiedzą, że tak się nie da. Wczoraj jechałem. Zakręty, na których było ograniczenie do 50 zazwyczaj  brałem wolniej. Bo naprawdę ostre, jak ktoś zna drogę, to spoko, ale jak nie zna... Dlatego tym bardziej się dziwię, kiedy na prostych odcinkach dróg abo na bezkolizyjnych niby zjazdach i wjazdach stawia się ograniczenia prędkości... To niczego nie zmienia. Kto będzie się tam zachowywał dziwnie dziwnie zachowa się i przy 100...

Ale bywa gorzej. Parę lat temu ucieszyłem się, gdy np. na drodze z Katowic do Skoczowa zniknęły ograniczenia do 50 km na godzinę. Znacie to, prawda? 100, ale ograniczenie do 70, bo skrzyżowanie czy przejście, a przed samym - jeszcze 50. Tak było na wielu drogach. Ucieszyłem się, gdy te 50 zaczęło znikać. Ktoś pomyślał - omyślałem. Niestety, teraz, kiedy drastycznie podwyższono kary za przekroczenie prędkości, te pięćdziesiątki wróciły. Bezpieczniej? Bzdura. Jest niebezpieczniej, bo taka szarpana jazda sprawia, ze któryś kierowca łatwiej kolejnego ograniczenia nie zauważy. I choćby uderzy w hamującego przed nim. Zwłaszcza że często te ograniczenia na prostej drodze, na której jest przystanek, na którym żywego ducha. Można było wprowadzić sygnalizację świetlną, prawda? Idzie człowiek przyciska, nie idzie, kierowcy zwalniają do 70... Ale nie. Trzeba kierowcom zrobić na złość... Celuje w tym na "Wiślance" gmina Żory. Z lubością zresztą budująca przy tej drodze galerie handlowe i ustawiająca światła tak, żeby mieszkańcy mieli wygodnie tam przejechać. Ale jadący przelotową drogą muszą czekać.... W wielu miastach do galerii zjeżdża się bezkolizyjnie, ale po co taki wydatek, jak można postawić światła. Mieszkańcy zadowoleni, a oni głosują. Reszta to widać bydło. Na które urządza się w okolicach tego miasta swoiste polowania. Teraz chyba mniej, dawniej bardzo często...

Ze też ekolodzy nie zbadali jeszcze jak taka szarpana jazda wpływa na spalanie. Ja na swój użytek widzę jak mój samochód pali dużo więcej, gdy jadę za dnia niż gdy jadę przy pustej drodze w nocy i nie muszę ciągle się zatrzymywać...

Ech...

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 21.11.2024