Codzienność, Inspiracje, Narzekania, Znaki nadziei, Złośliwości,

Potwierdzam: chodzi o stan umysłu

dodane 14:11

Siergiej Ławrow. Czy on naprawdę wierzy w to, co mówi?

Do kłamstw polityków, zwłaszcza kłamstw polityków rosyjskich jestem już przyzwyczajony, Ale to co gadał minister spraw zagranicznych Rosji przechodzi wszelkie pojęcie. To Ukraina napadła na Rosję, Rosja musi się bronić, w ostrzelanym szpitalu w Mariupolu nie było pacjentów tylko żołnierze elitarnego pułku Azow, Amerykanie na Ukrainie produkują broń biologiczną (czy jej elementy)... Nie, nie. O ile jeszcze drugie mogłoby mieć jakiś sens, to pierwsze pokazuje, że mamy do czynienia z takim załganiem, że wszelkie rozmowy chyba nie ma ją sensu. Czy Ławrow naprawdę w to wierzy? Czy myśli, że uwierzą w to tureccy (i inni) dziennikarze, którzy przecież, dzięki mediom społecznościowym, widzą wiele z tego, co się dzieje na Ukrainie, nie w Rosji? Takie kłamstwa działały przez lata. Teraz już nie. Tylko ciekawe kiedy to się zmieni... Bo ludzie często dają wiarę temu, w co chcą wierzyć... Bagatelizują więc to, co nie jest po ich myśli, a wyolbrzymiają to, co się z tym zgadza...

Pamiętam jeszcze czasy radzieckiej propagandy. Wiem jak to działa. I wiem, że nawet to, co jest absurdem może być przez tego czy owego uznane za szczera prawdę. Stan umysłu - chciałoby się powiedzieć. Stan umysłu. Na który na szczęście, jako pamiętający czasy przed rokiem '89, chyba jednak jestem dość uodporniony.

Patrząc na załganie Putina, Ławrowa i całej tej ekipy widzę też jednak naszych polityków. Zwłaszcza tych, którzy w parlamencie europejskim ostatnio głosowali przeciw Polsce. Część przedstawicieli opozycyjnych partii zachowała się jeszcze w miarę przyzwoicie wstrzymując się od głosu. Ale przeciw.... Między innymi pan Buzek... Obłęd... W każdym razie dzięki Rosjanom widzę, że nie tylko ciemny lud mieszkający na odciętych od świata wioskach może wierzyć w co chce wierzyć wbrew faktom, ale i światli podobno ludzie. Przerażające. Rozmawiasz jak z kim mądrym, a tak naprawdę nie ma to sensu. Bo on na fakty i argumenty jest nieprzemakalny. Wie swoje i koniec. Nikt mu nie wmówi, że czarne jest naprawdę czarne, a białe naprawdę białe (tak, wiem, kto się kiedyś zakałapućkał cytując to powiedzenie). On wie swoje i koniec.

W sumie... Przecież spotykałem się już wcześniej z czymś takim. Ot, kiedy próbowałem tłumaczyć sprawy związane z historią Kościoła (patrz czarna legenda inkwizycji), kiedy próbowałem rozmawiać na argumenty w kwestii problemu pedofilii wśród duchownych... Ba, przecież i w innych sprawach, tak zwanych "spiskowych" ciągle z czymś takim się spotykam. Żaden argument, żaden fakt nie zmieni opinii tego, który wie i koniec...

Chyba jestem dziwnym człowiekiem. Na niewiele w sumie spraw mam ustalony pogląd. W wielu mój sąd jest zawieszony, skory do rewizji poglądów, gdy pojawią się nowe fakty, nowe argumenty. Widzę też, że pewne rzeczy ulegają zmianom. Wczoraj szare dziś może być czarne, dawniej czarne dziś może być szare.... No i przede wszystkim chyba nie mam czegoś takiego, że jakąś ustaloną opinie mam o jakimś człowieku. Owszem, niby rejestruję jaki jest, niby uważam na takich, co to trzeba przy nich uważać, a uśmiecham się do tych, których lubię, ale chyba od lat nigdy nie było tak, że jak mam o kimś złą opinię, to nie docierają do mnie jakieś sprawy, które ten wizerunek poprawiają. Widzę zagubienie, nie tylko złą wolę. Widzę jakieś choćby tylko okruchy dobra..... Nie wiem, chyba jednak nienormalny jestem. I najdziwniejsze: wcale nie przeszkadza mi to w tym świecie funkcjonować.... No tak...

 

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 23.11.2024