Codzienność, Inspiracje, Znaki nadziei

Z dwóch perspektyw

dodane 16:26

Bardzo niedobrze, gdy ktoś prawo Bożych przykazań zastępuje prawem silniejszego, bo Bożego wybrańca.

Roześmiałem się, gdy to zobaczyłem przygotowując się do czytania w czasie Mszy. Potem, podczas liturgii słowa, trudno mi było powstrzymać wybuch śmiechu. O słowa Abiszaja (syna Serui) mi chodzi, gdy słyszał, jak niejaki Szimei przeklinał króla Dawida uciekającego wraz ze swoimi ludźmi przed Absalomem:  "Dlaczego ten zdechły pies przeklina pana mego, króla? Pozwól, że podejdę i utnę mu głowę". Ha ha ha.... Nie no, kurtuazja i wytworność wobec władcy w  zestawieniu z obcinaniem głowy brzmi tak kontrastowo, że aż budzi śmiech. Choć samo w sobie i przeklinanie i obcinanie głowy oczywiście śmieszne wcale nie jest...

W czytaniu bardziej jednak zaskakuje reakcja Dawida: "Jeżeli on przeklina, to dlatego że Pan mu powiedział: Przeklinaj Dawida! Któż w takim razie może mówić: Czemu to robisz? (...) Pozostawcie go w spokoju, niech przeklina, gdyż Pan mu na to pozwolił. Może wejrzy Pan na moje utrapienie i odpłaci mi dobrem za to dzisiejsze przekleństwo".

Ciekawe podejście. Podziwiając wielkość Dawida zastanawiam się jednak, czy jest to postawa zawsze godna polecenia innym. No bo...

Patrząc od strony tego, który jest przeklinany, jest w jakiś inny sposób krzywdzony.... Takie postawienie sprawy na pewno byłoby czymś pięknym i wspaniałomyślnym. Zgodą na pewne upokorzenie, okazją do przemyślenia swojej postawy. Może jednak być i tak, że ten przeklinany, krzywdzony nie czuje się w oczach Boga ważnym, Jego wybrańcem, przez Niego namaszczonym. Jak się wtedy poczuje, gdy będę mu radził, by przyjął postawę Dawida? Ano że jest dla Niego do tego stopnia nic nie wart, że nie chronią Go nawet Boże przykazania. Że nawet wyrządzający mu ewidentne zło mają w tym aprobatę Boga...

Jeszcze gorzej wygląda sprawa, jeśli spojrzeć ze strony tego, który krzywdzi. "Skoro mogę, to znaczy że Bóg mi pozwolił", "skoro mogę, to mam prawo". Podejście zwłaszcza niebezpieczne, gdy chodzi o relację mocniejszego ze słabszym: przełożonego wspólnoty i jej szeregowego członka, pracodawcę i pracownika. "Mogę mu nawrzucać, mam prawo, dał mi je sam Bóg mnie pozwalając został przełożonym/szefem a tobie nie".  Niestety, ja już widziałem takie sytuacje, gdy ktoś ważny uważał, że w relacjach z maluczkimi prawo Boże go nie obowiązuje. Że skoro jest szefem, to z woli Boga może swoich podwładnych traktować jak chce. Przecież gdyby postępował niewłaściwie, zostałby odwołany, prawda?

Widać więc dość wyraźnie, że przyjęcie postawy Dawida ma sens tylko wtedy, gdy człowiek sam do przyjęcia takiej postawy jest gotowy. Moralizowanie, że tak zrobić powinien może mu wyrządzić mnóstwo duchowej szkody...

W sumie podobny problem mamy z Bożą sprawiedliwością i miłosierdziem. Od strony grzesznika cudownie jest, ze Bóg jest miłosierny, że nie karze i tak dalej. Ale spróbujmy na to spojrzeć od strony ofiary takiego człowieka. Bóg wszystko przebaczy i  nie ukarze winnego krzywdy? To jaki sens miało to, że za znęcanie się nade mną nie dałem mu po mordzie, nie walnąłem siekierą w łeb albo nie poszedłem ze sprawą do prokuratury? Jeśli Bóg i znęcającego się nad więźniami obozu koncentracyjnego i zakatowanego tam na śmierć więźnia przyjmie z jednakowo otwartymi ramionami, to czyż nie byłby to policzek dla skrzywdzonych? Zwłaszcza gdy jeszcze mówi się o wielkiej winie tego, który krzywdy nie potrafi wybaczyć....

Bóg musi być sprawiedliwy. Nie odmawiając Mu prawa przyjęcia do nieba najgorszego grzesznika pamiętamy, że zgodnie z nauką Kościoła oprócz nieba i piekła jest jeszcze czyściec. A w tym ostatnim bardzo dotkliwe kary, dotkliwe cierpienie. Za nieodpokutowane zło właśnie. No bo czy ktoś, kto krzywdził innych, nawet mordował, bez prawdziwej przemiany serca nadaje się nie nieba? Bez przesady...

No i tak...


 

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 21.11.2024