Codzienność
Po prostu fakty
dodane 2021-11-30 14:02
Ile spośród zmarłych na kowid było zaszczepionych? Dane pokazują, że ochrona jaką dają szczepienia jest mocno dziurawa.
Zacytujmy tweeta ministerstwa zdrowia:
Spośród dziś zaraportowanych 526 ofiar śmiertelnych epidemii, 386 stanowią osoby niezaszczepione. Spośród osób zaszczepionych 109 miało choroby współistniejące, a średnia ich wieku to ponad 65 lat.
Ciekawe, prawda? Z 526 ofiar epidemii 140 było w pełni zaszczepionych. Nie podano danych ile spośród tych niezaszczepionych miało choroby współistniejące, więc trudno porównywać. Ale 31 tych chorób nie miało. Średnia wieku 65 lat? W sumie też nie wiadomo, jaka była średnia wieku osób niezaszczepionych, które zmarły. No i to łudzenie się, że tylko starsi umierają, bo średnia 65 lat... Kiedy zmarła osoba dziewięćdziesięcioletnia dajmy na to, to znaczy że dla uzyskania takiej średniej musiała też umrzeć osoba czterdziestoletnia, prawda?
Ważne dla porównania tych liczb: w Polsce większość osób jest zaszczepionych. Większość, ale niewielka. To każe skuteczność szczepień widzieć nieco lepiej niż wynikałoby z prostych proporcji między zmarłymi zaszczepionymi a niezaszczepionymi, ale tylko niewiele.
Nie jestem przeciwnikiem szczepień. Sam się zaszczepiłem. Nie jestem jednak też zwolennikiem przymuszania do szczepień. Niestety, takich głosów, które domagają się takiego przymusu, całe mnóstwo. Te dane pokazują, że owszem, gdyby wszyscy się zaszczepili zachorowań (ale nie infekcji!) i zgonów byłoby mniej. Ale też pewnie by były. Upatrywanie nadziei na pełne zdrowie w szczepieniach (myślę o tym konkretnym wirusie) to myślenie życzeniowe. I nie potępiałbym tych, którzy jednak na szczepienie się nie decydują. Podejmują większe ryzyko, prawda, prawdopodobnie mogą też skuteczniej zakażać, ale "mniejsze ryzyko" nie oznacza, że nie ma go wcale lub że jest minimalne. Co więcej, przyjęcie szczepienia może dawać złudne poczucie bezpieczeństwa... No a przy tym nie ryzykują powikłaniami. Odczynów poszczepiennych zgłoszono coś ponad 16 tysięcy (tak było parę dni temu) co daje przy ponad 40 milionach wykonanych szczepień (w sumie, bez podziału na dawki) wcale nie tak małą średnią. A pewnie wielu, tak jak ja, niczego nie zgłaszało. Bo za długo czekałem, aż wszystkie skutki uboczne szczepienia w końcu miną...
Mamy więc na jednej szali spory, ale nie znów tak wielki zysk i do tego ryzyko związane z powikłaniami. Na drugiej - brak powikłań i większe, do 3 procent ryzyko, ze jak się zarazimy, to umrzemy... To wystarcza żeby przestać nieszczepiących się odsądzać od czci i wiary. Oni po prostu wybrali inną strategię troski o swoje i swoich bliskich zdrowie. Bardziej ryzykowną, ale jednocześnie mniej zagrożoną niewiadomymi. Takie są fakty, a zaklinanie rzeczywistości, ze "gdyby wszyscy się zaszczepili to" nie ma poparcia w faktach. Ot co...
PS. Dziś spełniło się to, o czym pisałem w komentarzu na Wiara.pl parę dni temu. Nie ma nowych restrykcji, a liczba zachorowań zaczęła spadać. Może jeszzce będa wzrosty ale fala się wypłaszcza. Zmienić to może tylko nowy wariant koronawirusa...