A gdyby ktoś zapytał mnie?

dodane 22:36

O Jana Pawła II oczywiście. Nie bardzo wiedziałbym chyba, co powiedzieć. Prócz tego, że był wielki.

Spotykałem go wiele razy, ale ręki nie uścisnąłem nigdy. W jednej z polskich katedr, gdy tłum oszołomiony zbliżającym się papieżem prawie zaczął mi wchodzić na głowę po prostu się odsunąłem. Drugi raz, gdy miałem pójść do niego w delegacji, papieska ochrona w Auli Pawła VI postanowiła, że ma być nas trzech, nie czterech. Wybór tego, który miał zrezygnować był oczywisty...

Właściwie nie wiem, czy byłem nim zachwycony. Na pewno nie tak, jak to widywałem przy różnych okazjach, gdy ludzie chwalili się, jak to udało im się być blisko papieża, jakie sobie zdjęcie z nim zrobili i temu podobne. Nauczanie? Pyszałkowato to zabrzmi, ale w wielu sprawach było w zasadzie tylko jakimś potwierdzeniem czegoś, co i tak było było moją wiarą. Na pewno było umocnieniem, że idę dobrą drogą, ale  jakimś szczególnym wskazaniem chyba jednak nie... Najbardziej chyba lubiłem jego styl. Sposób bycia człowieka, który choć wyniesiony tak wysoko, był taki bardzo zwyczajny. Kiedy miał kłopoty z chodzeniem i był wożony na platformie, miałem wrażenie, że przyjmuje to z pokorą i uśmiechem. Podobnie jak pancerne szyby w papamobilu. Miałem wrażenie - pewien nie jestem, bo przecież go nie pytałem - że godzi się na to wszystko dla świętego spokoju, żeby nie robić otoczeniu przykrości i kłopotów....

Kochałem ten jego styl. Nie wyobrażałem sobie, że można inaczej. Że lepiej lub gorzej, ale trzeba się tym jego byciem chrześcijaninem, kapłanem, biskupem i papieżem zarażać... Po prostu był dla mnie trochę jak Ewangelia: dostosowana do tu i teraz, ale ciągle Ewangelia. W nauczaniu, spojrzeniu na problemy, na chrześcijańskie życie, w stylu bycia... We wszystkim.

Kiedy odchodził z tego świata zdziwiłem się dwa razy. Najpierw gdy rozpoczęło się jego umieranie, że prawie nikt tego nie zauważył. W szkole moje słowa, że papież chyba zaczyna umierać - a spędziłem wtedy przed telewizorem całą noc nasłuchując wieści - przyjęto wzruszeniem ramion. Drugi raz następnego dnia, kiedy do ludzi w całej Polsce dotarło co się dzieje, i zaczęła się wielka modlitwa.... Patrząc w tamtą sobotę z wałów Jasnej Góry, gdzie pojechałem z maturzystami (byliśmy umówieni, nikt nie chciał tego odwoływać) wiedziałem, że teraz będzie już inaczej. Zwłaszcza że zmieniałem pracę. Ale nie widziałem, że aż tak bardzo inaczej.

Z nauczaniem Jana Pawła II zawsze miałem kłopot. Podobny jak miewam z Biblią. Mogę od biedy wskazać te jej fragmenty, które podobają mi się najbardziej. Ale nie potrafię powiedzieć, co w niej jest najważniejszego, prócz ogólnego stwierdzenia oczywiście, ze zbawienie danem nam przez Jezusa Chrystusa. Tyle ciekawych scen, tyle wątków, że nie sposób wszystko to spamiętać. Każde czytanie kolejnego fragmentu to ciągłe odkrywanie na nowo niby znanych prawd, ale ciągle też pokrywających się kurzem niepamięci...  I z nauczaniem Jana Pawła II mam podobnie. Tyle że rzadziej po nie sięgam :) Tyle w tym wszystkim skarbów... Ot, takie jego orędzia na światowe Dni Młodzieży... Naprawdę przepiękne. A gdy jego homilie do Polski skrócić o nawiązania, podziękowania i temu podobne - ważne przecież, bo ludzie także na to czekali - toż to nieraz prawdziwe perły mądrości i prawdy czerpiące wprost z Ewangelii...

Może po prostu tak mam. Zawsze np. dziwiłem się, jak szybko udzie potrafią czytać nie tylko krótkie papieskie dokumenty, ale całe książki - jak w przypadku Benedykta XVI. I w parę godzin po opublikowaniu już wypowiadać się na temat ich treści. Mnie jednak to idzie wolniej. Przytłoczony masą ciekawych treści po paru stronach muszę odpocząć, żeby to jakoś przetrawić. Ha, widać umysł nie tak lotny jak niektórych...

To szczęście już nie wróci. To, że mieliśmy takiego świetnego papieża i to jeszcze Polaka - powód do dumy dla większości z nas. Gdzie się za granicą człowiek nie odezwał, tam słyszał: "A, Polacy, Jan Paweł II, wielki człowiek"... A ktoś, dużo młodszy, powiedział mi, że tak się przyzwyczaił, że papieżem jest Polak, bo przecież tylko taką sytuację pamięta, że trudno mu będzie się przyzwyczaić, że teraz jest Niemiec (to było wiele lat temu)... Ale to już naprawdę historia. Teraz chodzi tylko o to, żebyśmy żyli Ewangelią. Tą, którą na tym miejscu, w jakim był, żył święty Jan Paweł. Z niej czerpali inspirację, z niej czerpali radość, z niej spływał na nas pokój. Czasy może o tyle trudniejsze, że już bez ochronnego parasola, jaki swoją osobą roztaczał nad wierzącymi Jan Paweł II. Ale i bez niego, z kroplami deszczu a czasem i błota na twarzy, i tak można pięknie żyć. Ewangelia, którą żył święty Jan Paweł, się nie zmieniła. Ciągle jest też z nami sam Jezus Chrystus z Duchem Świętym. Dwóch Parakletów, Pocieszycieli, Adwokatów, Wspomożycieli. Przychodzących z pokojem, którego świat dać nie może...



 

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 22.11.2024