Codzienność, Znaki nadziei
Kara czy nie kara?
dodane 2020-03-12 10:24
Trwa dyskusja, czy można nawiedzającą nas epidemię (już pandemię) traktować jako karę za grzechy czy nie można...
Ja tam Bożych zamysłów nie znam, więc mogę się mylić. Ale też się zastanawiam, dlaczego Bóg dopuszcza, że coś takiego się dzieje. I wydaje mi się, że znam odpowiedź: to przypomnienie nam, że choć tacy jesteśmy zadufani w sobie (my znaczy ludzkość), choć majstrujemy przy prokreacji, zgadzamy się coraz częściej na zabijanie chorych, to tak naprawdę niewiele możemy. I jeden głupi wirus wszystko wywraca do góry nogami.
Czy to kara? Ci, którzy nie chcą słyszeć o karze zapominają, że kara nie jest zemstą. Kara ma, powinna przynajmniej mieć, charakter wychowawczy. I na pewno gdy chodzi o Boże karanie taki charakter ma. Ja akurat widzę, co ludzkość ma szanse przez tę epidemię zobaczyć. Gdyby z tel lekcji skorzystała, byłoby super.
A przede wszystkim nie można zapominać, że Bóg patrzy z perspektywy wieczności. I nie szczęście doczesne nam obiecuje, ale wieczne. Tracenie z oczu wieczności za zamknięcie na dobru doczesnym uważam za największy błąd tych, którzy nie chcą słyszeć o karze. Konsekwentnie, kiedy epidemia już ustąpi, wszystkie jej śmiertelne ofiary będą musieli zignorować i powiedzieć, że to nie ma znaczenia; cieszmy się, bo Bóg nas kocha. A przecież wystarczy być na pierwszym lepszym pogrzebie żeby wiedzieć, że ból jednak się liczy. I że bez patrzenia w wieczność nasza wiara tu i teraz sens mają co najwyżej niewielki...