Na marginesie Synodu o Amazonii
dodane 2019-10-29 12:38
Myślę, że w dyskusjach o Amazonii warto zauważyć, że wołanie o jej ochronę nie zawsze ma podłoże ideologiczne – że chodzi o ochronę przyrody – ale dość często – ekonomiczne.
Nie jest to zresztą żadna tajemnica. Kiedy parę lat temu pewien biskup w Brazylii protestował w obronie rzeki, nie o przyrodę mu chodziło. Raczej o to, że rzeka, której wody miały być w dużej mierze wykorzystane dla potrzeb rolnictwa, była podstawa utrzymania części jego diecezjan. To ona ich karmiła. Zabrać jej wody, to tak jakby zabrać komuś ziemię uprawną pod budowę drogi i nie dać nic w zamian.
To, co dzieje się w Amazonii to element toczącego się od zarania dziejów sporu między rolnikami z jednej, a łowcami z drugiej strony (pasterze są gdzieś pośrodku). Dla rolnika pastwiska, a już zwłaszcza tereny łowieckie, to tereny, które można by wykorzystać pod uprawę. Jego widzeniu spraw sprzyja trochę... teologia moralna. Chodzi o problem tzw. zajęcie rzeczy niczyjej. W tym wypadku ziemi.
Zapomnijmy na chwilę o istnieniu państw, bo to trochę sytuację komplikuje. Wyobraźmy sobie, że jesteśmy na Dzikim Zachodzie zanim nastały tam Stany Zjednoczone. Kiedy można było powiedzieć, ze dany kawałek ziemi do kogoś należy? Ano w świetle teologii moralnej wtedy, gdy faktycznie objął ją w posiadanie. Jest to ewidentne, gdy np. dotyczy ziemi uprawianej. Że jest uprawiana - widać. Gorzej, ale jeszcze nie tak źle z pastwiskami. Wiadomo, bywają wypasane okresowo i przez parę miesięcy może nie być śladu, że są czyjeś. Nie ma jednak już wątpliwości, gdy są ogrodzone, prawda?
Tereny łowieckie nie noszą jednak takich śladów. Są stale zachowywane w stanie dzikim. Taka ich istota. Tym samym dla rolnika czy pasterza są niczyje. On przychodzi, stawia płot, zaczyna uprawiać albo jako osiadły pasterz wypasać stada. A tu zjawiają się łowcy i twierdzą, że ziemia jest ich. Ma uznać ich prawa? Przecież jego zdaniem to było niczyje, prawda?
Dla wielu mieszkańców Brazylii czy innych krajów tego regionu wielkie obszary Amazonii to tereny niczyje, należące tylko do państwa. Stąd projekty ich gospodarczego wykorzystania. Bo nie istnieje dla nich forma własności „tereny łowieckie”, na dodatek niczym nie ogrodzone. Czy zresztą właścicielem wszystkiego nie jest państwo? Czy mieszkańcy Amazonii mają akty nadania im tej ziemi na własność?
Nie jest to więc do końca spór o ochronę naturalnego środowiska, ale walka przeciwstawnych interesów gospodarczych, w których jedna strona chce wielkich inwestycji a druga, biedniejsza, żeby było jak dawniej, żeby było z czego żyć.
Nie jedyna to zresztą taka sytuacja gdy chodzi o ochronę przyrody, ze stoją za nią interesy ekonomiczne. Ale cóż :)