Codzienność
Właściwa hierarchia
dodane 2019-01-23 22:44
Co mi przyjdzie z tego, że ktoś będzie szanował moje prawo własności czy wolności wypowiedzi, jeśli jednocześnie nie uszanuje mojego prawa do życia?
No właśnie. Z podobnymi nieporozumieniami spotykam się czasem na gruncie życia w Kościele. Braki w teologii, konkretnie w całościowym podejściu do eklezjologii, skutkują błędami w praktycznym widzeniu Kościoła.
Ot, spotykałem w swoim życiu księży, którzy z tak wielkim nabożeństwem podchodzili do swojego kapłaństwa, że jego brak uważali niemal za ułomność. Z całym szacunkiem dla kapłanów, ale godność dziecka Bożego człowiek zyskuje nie przez sakrament kapłaństwa, ale chrzest. Ducha Świętego też nie sakrament kapłaństwa daje, ale sakrament bierzmowania. Co mam powiedzieć, gdy z tego co słyszę mogę wyciągnąć wniosek, że bez święceń jest się właściwie nikim, nie ma się właściwie przystępu do Boga, a bycie kapłanem daje automatycznie wszystko? "Abba, Ojcze" woła Duch tylko w tych, którzy mają święcenia?
Dawno temu św. Paweł uczył, że Kościół - Ciało Chrystusa - to wiele różnych członków, z których każdy ma w Kościele jakieś zadanie. A głową tego Kościoła jest Chrystus. Głupio mi, kiedy zapomina się, że choć Bóg działa oczywiście także przez kapłana, zwłaszcza gdy sprawuje on sakramenty, to przecież działa też w całym Kościele. Także w wiernych świeckich. Nie jest tak, że bez światła mądrości kapłańskiej świecki może tylko błądzić. Koniecznie trzeba pamiętać: sakramenty inicjacji chrześcijańskiej, czyli te, które wprowadzają w bycie chrześcijaninem, to chrzest, bierzmowanie i Eucharystia. Kapłaństwo jest "sakramentem w służbie Komunii" - jak ujęto to w katechizmie. Podkreślam: w służbie...
Podobnie bywa na gruncie hierarchii wartości. Nie tak dawno słuchałem kapłana, który zakłopotany i w sumie oburzony opowiadał, jak to w pewnej katolickiej instytucji kazano ludziom w niedzielę... sprzątać. Nie, to nie były wyjątkowe sytuacje, ale stała praktyka. Bo "człowiek nie jest dla szabatu, ale szabat dla człowieka". Zaraz: co ma piernik do wiatraka? Czyż Jezus nie powiedział jednak, że człowiek powinien raz w tygodniu nie pracować, bo to jest dla jego dobra? Czy pozwolił zmuszać innych do pracy w niedzielę? Oczywiście nie. Ale - tłumaczyli się przełożeni owej instytucji - tu chodzi też o posłuszeństwo.
No właśnie. Czy posłuszeństwo jest ważniejsze od Bożego prawa? Posłuszeństwo, obok czystości i ubóstwa, to jedna z tzw rad ewangelicznych. Czyli coś, co można, ale nie czego nie trzeba praktykować. No, chyba, ze kogoś wiąże odpowiedni ślub. No ale pomyślmy: czy można stawiać posłuszeństwo, nawet ślubowane - ponad Boże prawo? "Ważniejsze posłuszeństwo niźli nabożeństwo" mawiają niektórzy, ale przecież chodzi tu o posłuszeństwo Bogu i Jego prawom, a nie posłuszeństwo człowiekowi, nie tak? Czy można stawiać posłuszeństwo ponad przykazania? Nawet przykazanie tak ogólne, jak miłość bliźniego?
Dawno temu czytałem książkę o Templariuszach. Jak może niektórzy wiedzą, zarzucano im między innymi, że pluli na krzyż. Nie wiadomo oczywiście, czy ten zarzut był prawdziwy. Autor (chyba autorka) tej książki tłumaczył jednak, że mogła to być jakaś próba: że chodziło o wyćwiczenie rycerza Templum w ścisłym posłuszeństwie. Przepraszam, nie wiem oczywiście czy zarzut był prawdziwy, ale czy moralnym było stawiać swoich współbraci przed taką próbą? Kim był przełożony, że wolno mu było w imię ćwiczenia współbraci w posłuszeństwie żądać od nich bezczeszczenia krzyża?
Niestety, ten sposób myślenia przyjmuje się czasem i dziś. Polecenie przełożonego jest świętością. Przepraszam, ale czy święty nie jest tylko Bóg? Czy ktokolwiek ma prawo dyspensować się od Bożego prawa? Czy ktokolwiek może stawiać posłuszeństwo ponad Chrystusowe przykazanie miłości bliźniego? I proszę nie mówić, że każde polecenie przełożonego w Kościele jest wyrazem miłości, bo to nieprawda. Wszyscy jesteśmy grzeszni, także wydający polecenia przełożeni, nie tak? Mnie się wydaje, że w pewnych sytuacjach domaganie się posłuszeństwa zakrawa wręcz na grzech przeciwko II przykazaniu. No bo przepraszam, ale jeśli ktoś wmawia mi, że nieprzemyślana czy wręcz podjęta ze złośliwości decyzja przełożonego jest wolą Bożą, to czyż nie jest to bluźniercze angażowanie autorytetu Boga do jakichś swoich gierek?
Błędna teologia prowadzi do błędnej praktyki życia codziennego. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. A ta błędna teologia to czasem niewłaściwie uporządkowana hierarchia prawd czy hierarchia wartości. Znający się na teologii powinni ostrożnie formułować praktyczne wnioski, by uwzględniały w miarę szerokie rozumienie zagadnień teologicznych, nie wyżyłowany do granic możliwości jeden aspekt. Inaczej kompletnie wykoślawimy naukę Ewangelii. Ot, np. uznając, że skoro sprawując sakramenty kapłan działa "in persona Christi", to cokolwiek by wtedy nie robił nie może być grzechem...