Złośliwości, Narzekania, Codzienność
Obłuda
dodane 2017-01-26 12:14
Zachodnie wartości, demokratyczny świat, prawa człowieka... Ot, figowy listek dla zaspokajania mocarstwowych ambicji.
W Astanie trwają rozmowy mające przywrócić pokój w Syrii. Iran, Rosja, Turcja, do tego przedstawiciele rządu syryjskiego i „dobrych” rebeliantów spod znaku Wolnej Armii Syryjskiej – federacji różnych rebelianckich ugrupowań. Nie ma tam przedstawicieli Fatah al-Szam (do niedawna zwanego Frontem al-Nusra, od niedawna już oficjalnie nie powiązanego z Al-Kaidą). Nie ma też przedstawicieli ISIS. Rozmowy trwają, a w międzyczasie Fatah-al-Szam zbrojnie przejęło w zachodniej Syrii część obszarów zajmowanych przez zajętą rozmowami Wolną Armię Syrii. Z kolei w trwającym od bodaj dwóch lat oblężeniu Dajr az-Zaur, gdzie bronią się siły wierne Asadowi, ISIS dokonało ważnego postępu: udało im się podzielić niekontrolowany obszar na dwa, mniejsze. Klęska obrońców wydaje się coraz bliższa.... No i chciałbym w związku z tym zapytać: czy kogoś w Polsce albo Europie to interesuje?
Pytam tak głupio, bo przecież jeszcze niedawno, gdy trwały walki o Aleppo, a także zaraz po jego zdobyciu/upadku (w zależności od przyjętej opcji niepotrzebne skreślić) przetoczyła się przez media i portale społecznościowe fala troski o biednych mieszkańców tego miasta. Że są zabijani przez okrutne zombi (syryjską armię, Hezbollah i Rosjan), że niebawem zacznie się rzeź. Co zresztą w dużej mierze okazało się nie tyle prawdą, co obawą. A czas pokazał, że - przynajmniej chrześcijanom - żyje się teraz w mieście normalniej. Ktoś dziś w mediach czy portalach społecznościowych troszczy się o mieszkańców Dajr az-Zaur? Nie widzę, nie słyszę. Widocznie życie mieszkańców tego miasta w oczach Polaków i Europejczyków ma mniejszą wartość niż życie mieszkańców Aleppo. No, chyba że chodzi tu o skalę ewentualnego ludobójstwa...
Sprawdzam więc wieści z leżącego kilkaset kilometrów na wschód od Aleppo Mosulu. Tam „dobra koalicja” wypiera ISIS. Walki o to miasto trwają już.... No, od października 2016 roku. Niedawno ogłoszono, że cała wschodnia część miasta została już wyzwolona. W zachodniej.. Cóż, tam piekło dopiero niebawem się rozpocznie. Nie, no, nie twierdzę, że należało mieszkańców tego miasta (wedle szacunków po ucieczkach w 2014 roku zostało tam 1,5 miliona osób) zostawić w rękach bojowników ISIS. Tylko nie dochodzę do mnie żadne, prócz ogólnikowych, komunikaty. Nikt nie epatuje ludzkimi tragediami i śmiercią niewinnych, choć musi tam do takich sytuacji dochodzić, nie ma siły. Wprawdzie czynniki wojskowe twierdzą, że postępy w odbijaniu miasta są tak powolne z powodu troski o cywilów, ale przecież ta „troska” oznacza najpewniej tylko zrezygnowanie z większych nalotów bombowych czy zmasowanego ostrzału artyleryjskiego czy rakietowego. Nie wierzę, że nie ma tam ofiar wśród cywilów, zwłaszcza że pojawiły się sygnały (trudno mi orzec na ile wiarygodne) o używaniu ich przez Daesh (ISIS) jako żywych tarczy. Kto się u nas nimi przejmuje? Raczej kibicujemy zdobywcom, a o ofiarach wolimy nie wspominać...
Piszę o tym, bo mocno irytuje mnie świadomość, jak dwulicowe było to użalanie się w naszych mediach nad losem mieszkańców zdobywanego Aleppo. Dziś, gdy życie wraca tam do normy, wśród mediów chyba tylko Radio Watykańskie jest sytuacją w tym mieście zainteresowane. Nie o ludzkie życie w tych żalach chodziło, ale o to, że „nasi” przegrywali. I właśnie fakt, że polskie i europejskie media, zarówno te zwyczajne jak i społecznościowe, miały tam „naszych” złości mnie najbardziej. Złości, bo pokazuje jak łatwo przejęliśmy narrację polityków. Głupią, niesprawiedliwą, dla mocarstwowych interesów lekceważącą ludzkie życie. Uczciwie pomyśleć jak się sprawy mają, bardzo niewielu się chciało. A przecież nie brakowało doniesień – zwłaszcza w mediach kościelnych – które pokazywały, że sprawa nie jest czarno-biała. Wygodniej jednak było nie widzieć...
Na koniec jeszcze jedno. Ostatnio z Francji nadeszła wiadomość, że jeden poważnych kandydatów w zbliżających się w tym kraju wyborach prezydenckich opowiada się ze normalizacją stosunków z Rosją, a sankcje wobec tego kraju za wojnę na Ukrainie nazywa błędem. Bo Rosja jest potrzebna dla rozwiązania problemu terroryzmu - twierdzi. No pewnie, Rosja nie jest dla Francji żadnym zagrożeniem. Nie ma więc powodu, by Francja poświęcała swoje interesy za Tallin, Rygę Wilno czy Gdańsk. My Polacy doskonale widzimy na czym polega egoizm takiego podejścia do sprawy. I dlatego tym bardziej nie powinniśmy dawać uwieść się owej retoryce tak nieuczciwie dzielącej w konflikcie w Syrii albo innych rejonach świata na „swoich” i „wrogów” (ot, nie tak dawna wojna w Kosowie). Chodzi o demokrację? Mydlenie oczu. Ci mali, słabi, mają tak samo prawo żyć w spokoju, jak mieszkańcy Zachodu. I nie wolno ich życia poświęcać dla zaspokojenia tych czy innych mocarstwowych ambicji. I choć nie mamy wpływu na to co robią mocarstwa, to przecież mamy wpływ na to, co publikujemy, nieprawdaż?