Inspiracje, Codzienność

Kłótnia

dodane 12:27

Dość często kłócę się ostatnio z komentatorami moich wiarowych komentarzy. Na starość taki się zrobiłem? Może...

Ale gdyby mi choć zarzucano coś, co faktycznie napisałem. Dość często (nie zawsze ) ten czy inny czytelnik domyśla się niestworzonych rzeczy. I na podstawie swoich domysłów mnie krytykuje. Mam w zasadzie dwa wyjścia: na starcie uciąć dyskusję wywaleniem takiego komentarza albo podjąć dyskusję. Coraz częściej przekonuję się, że tego drugiego nie warto. Obrywa mi się jeszcze bardziej. A gdy w końcu pozwalam adwersarzowi mieć ostatnie słowo czasem pojawia się następny komentarz. Nie wiem po co, skoro odpuściłem. Pewnie po to, żeby mnie wdeptać w ziemię.

Ostatnio pisałem o wykorzystywaniu wiary w celach politycznych. Może niesłusznie przypomniałem w tym kontekście stanowojenne podnoszenie podczas Mszy palców w kształcie litery V. Ktoś napisał mi, że to było dla dodania sobie otuchy. Może i tak, może tak było. Ale mnie się wydaje, że problem w czym innym. W dość powszechnym, zwłaszcza w byłej Kongresówce, utożsamianiu wiary i polskości, patriotyzmu. Problem w tym, że jest to zjawisko tak głęboko zakorzenione w pobożności wielu osób, i tak (niby) oczywiste, że wszelkie próby rozdzielenia tych spraw kończą się... No nie wiem, nie chcę tego nazywać.

Komentarz: http://info.wiara.pl/doc/3071616.Prowokacja-I-co-dalej

Rok bodaj 1982, pielgrzymka studentów na Jasną Górę (byłem wtedy w 4 liceum). Kazanie. Pamiętam swoje zdziwienie. Bo ciągle pojawiał się Naród, Matka Najświętsza... Ale Boga, Chrystusa, jakoś w tym nie było. Wychowany w parafii i na oazach zastanawiałem się, co to w ogóle jest? Czy nie mają racji ci, którzy żartują, że w Polsce w tabernakulach zamiast Pana Jezusa może już jest Matka Najświętsza? No w porządku, kochamy Maryję, ale skąd ciągle ten Naród, Naród i Naród?

To był styl między innymi kardynała Stefana Wyszyńskiego. I większości ówczesnego episkopatu. Tylko dla mnie brzmiał dość obco? Podejrzewam, że dla wielu mieszkańców dawnego zaboru pruskiego i austriackiego brzmiało to nieco dziwnie. No ale... Nie, to nie mój wymysł.

Kiedyś czytałem pamiętniki jednego z arcybiskupów warszawskich,. Bodaj Szczęsnege-Felińskiego . On nie był z Królestwa Polskiego. I też zauważał tą nieznośną łatwość, z jaką w Warszawie miesza się wiarę z polityką. I miał z tego powodu, przynajmniej na początku, sporo kłopotów. Nie, to naprawdę nie jest mój wymysł. Mieszkańcy dawnego Królestwa Polskiego (no wiem, nie wszyscy) do dziś mają to we krwi. A najgorsze, że tego w ogóle nie dostrzegają. I dziwią się, kiedy kogoś to razi, bo w ogóle ie rozumieją o co chodzi.

Te wzniesione w górę palce.. Owszem, u nas też się zdarzały. Ale przyjść na sam koniec Mszy tylko dla tego momentu? Hmmm....

Ludzie są różni, nie można dzielić wedle regionów Polski. Jasne, wiem o tym. A jednak te różnice kulturowe mają wpływ na nasze inne postrzeganie świata w różnych regionach Polski. Ot, Kongresówka czci śmierć dla ojczyzny. Kolejne nieudane powstania, które tylko zwiększyły niedolę Polaków. Na Śląsku mieliśmy trzy, krótkie powstania. I coś przez nie osiągnęliśmy. Podobnie było w Wielkopolsce. Czy może dziwić, że wbrew temu, co sądzi większość są i tacy, którzy te nieudane powstania widzą w kategoriach zbrodni przeciw Narodowi? Akurat sie do nich nie zaliczam. Szanuję te decyzje i myślę, choćby w przypadku Powstania Warszawskiego - ze powstanie miało szansę powodzenia. Ale takie powstanie listopadowe, rozpoczęte od buntu w szkole podchorążych, a otem na gwałt szukające przywódcy i wieszające jako zdrajców tych, którzy nie chcieli doń dołączyć E, nie...

Te różnice w mentalności mieszkańców różnych regionów Polski naprawdę istnieją. Przed laty w pociągu z Zagórza (Bieszczady) spotkałem człowieka, z którym rozmawialiśmy o UPA akcji Wisła i temu podobnych. Powiedział mi wtedy, że grekokatoliccy mieszkańcy tamtych regionów, jeśli już mieli okazję spotkać, to zazwyczaj lubili Ślązaków. Powód? Bo Ślązacy ich zazwyczaj lepiej rozumieli niż wszyscy inni Polacy.

Co takiego rozumieli? Ano to, że bycie grekokatolikiem nie jest tożsame z byciem Ukraińcem. Podobnie posługiwanie się mową bojkowską czy łemkowską. Ślązacy to rozumieli, bo sami byli tak niesprawiedliwie kwalifikowani. I przez wielu Polaków i przez wielu... Niemców. A wyrazem takiej postawy było choćby obsadzanie kierowniczych stanowisk. Albo łatwe oskarżanie o niemieckość, bo jakiś Polak miał po wojnie chrapkę na majątek takiego Ślązaka... Jasne, na Śląsku dziś mieszkają różni ludzie. I zawzięci autonomiści i "opcja niemiecka" i zażarci Polacy. Ale całkiem sporo ludzi rozumie, że nie jest gorszym człowiekiem ten, kto nie chce deklarować jednoznacznie swojej polskości....

Powojenne czasy to stare dzieje? Jasne. Tylko kiedy się o tym próbuje mówić, o tych krzywdach, to zazwyczaj prawdziwi Polacy zatykają uszy. Ten problem w ogóle nie istnieje! Istnieją tylko źli Ukraińcy wspierający UPA i źli Ślązacy, którzy (zresztą za namową rządu w Londynie) podpisywali volkslisty (chodziło o to, by wszyscy Polacy nie zostali ze śląska wysiedleni). Jesteśmy podejrzani. I jeśli chcemy mieszkać w Polsce, to mamy się podporządkować jedynie słusznej wizji historii Polski i basta. Nieważne, że na Śląsku jesteśmy u siebie

... Ta różnica w mentalności mieszkańców różnych części Polski nie bierze się tylko z tego, że ktoś jest takim czy innym człowiekiem. To różnica wynikająca z doświadczeń historycznych, przekazywanych też w rodzinach. Dla Warszawiaka bohaterem jest dziadek, który zginął w powstaniu. Nasi dziadkowie walczyli pod Monte Cassio. Niekoniecznie jako jego zdobywcy. Nasi dziadkowie po wojnie byli przesiedlani do Niemiec albo brani do rosyjskich kopalń. Choć swego czasu podobnie jak inni, ginęli w Katyniu, Charkowie czy Miednoje.... Ale to historia wstydliwa. Najlepiej ją przemilczeć...

Problem w tym, że my na Śląsku, wychowani przez szkołę na "Kamieniach na szaniec" i  "Kolumbach"  czy temu temu podobnych dość dobrze rozumiemy  wrażliwość Warszawy i tego regionu Polski. Potrafimy się z nim utożsamić. Oni naszej praktycznie nie znają. A jeśli poznają, to patrzą na nas jak na element podejrzany. "Łysek z pokładu Idy"  wiedzy o nas, naszej wrażliwości, nie daje...

I to samo jest z tym podnoszeniem palców w górę czy traktowaniem krzyża. Mamy inną wrażliwość. I między innymi łatwiej dostrzegamy niezręczności utożsamiania patriotyzmu z wiarą...
 

nd pn wt śr cz pt sb

25

26

27

28

29

1

2

3

4

6

7

8

9

11

12

13

14

15

16

17

18

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

Dzisiaj: 28.03.2024