Codzienność
Mam problem
dodane 2015-12-08 19:40
Patrzę na to, co dzieje się ostatnio w Polsce wokół Trybunału Konstytucyjnego i zastanawiam się, dokąd nas to doprowadzi..
W sądach, na szczęście, bywałem rzadko. Ostatnio na rozprawie, w której pani Tysiąc skarżyła Gościa Niedzielnego i jego naczelnego. Wyrok zapadł jaki zapadł, sąd drugiej instancji go podtrzymał. Do Sądu Najwyższego sprawa już nie trafiła, bo Gość odpuścił. Nie wiem, czy słusznie czy nie. Wiem za to, że sędzia w pierwszej instancji miała poważne luki w rozumieniu sprawy, którą rozsądzała. Podobnie zresztą jak wielu dziennikarzy. Nie odróżniali rozumowania per analogiam od porównania. Cóż, złość człowieka brała. Ale czy można nie wykonać wyroku sądu? Nawet jeśli człowiek jest przekonany, że sąd nie ma racji?
Pewnie można. Tylko to zawsze podważenie demokratycznych reguł gry. Czyniący tak obywatel skazuje się na emigrację na margines. A politycy?
Na początku awantury wokół Trybunału Konstytucyjnego napisałem, że politycy PiS i PO właśnie pokazują mi, że polskiego wymiaru sprawiedliwości nie należy traktować na serio. To tylko taka zabawa. Prawo prawem, a i tak ważne, kto wydaje wyroki. Lekcję przyjąłem i zapamiętałem. I już wiem, że moje odczucie, że państwo odbierając mi pieniądze z drugiego filara zwyczajnie mnie okradło wcale nie jest wynikiem braku znajomości przepisów. Ot, usłużni sędziowie nie chcieli miłościwie nam panującym robić kłopotu. Teraz z kolei politycy pokazują mi coś jeszcze: kiedy ma się władzę, nie trzeba się wyrokami sądów przejmować. Tę lekcję też pojąłem i postaram się zapamiętać.
Nie rozstrzygam po czyjej stronie w tej sporze jest racja. Wiem, że i jedni i drudzy mają apetyt na sterowanie sądami. W moim odczucie cierpi jednak na tym i tak mocno już nadwyrężony autorytet Rzeczypospolitej. Słowa o dobru Polski, o dobru obywateli, o sprawiedliwości, prawie, swobodach obywatelskich czy prawach człowieka w ustach polityków coraz częściej wywołują u mnie chęć mrugnięcia okiem. Przecież wiadomo o co chodzi, nie?