Narzekania, Codzienność,
Sen nocy letniej
dodane 2015-08-03 13:31
Lato w pełni, o pogodny nastrój w takich okolicznościach nietrudno. Mimo to mam wrażenie, że w miarę rozwoju akcji (czyli mojego życia) świat wokół mnie staje się coraz bardziej absurdalny. Jak w dobrej, czeskiej powieści.
Po co buduje się ekspresówki tudzież „zwyczajne” dwupasmówki? Wydawało mi się że po to, by ułatwić przejazd z jednego krańca Polski na drugi. Jakiż ja głupi byłem! Powód musi być jakiś zupełnie inny. Jeszcze nie bardzo wiem jaki. Likwidacja bezrobocia, przelanie pieniędzy z państwowej kasy do prywatnej kieszeni, być może jeszcze parę innych powodów, ale na pewno nie ułatwienie przejazdu.
Ot jadę sobie „schetynówką” z Piotrkowa do Warszawy. Ile na takiej drodze można jechać? Wedle przepisów zdaje się 120 km/h. Ile faktycznie? Praktycznie na każdym delikatnym łuczku drogi 100. Skręca mnie. Nie żebym był demonem prędkości. Po prostu nigdy bym się nie spodziewał, że jadąc tego typu drogą będę musiał cały czas uważać na ograniczenia prędkości. Droga szeroka, nowoczesna, żadnych robót, nic. A ograniczenia są. Nie sądzę, by powodem dla ich wprowadzenia było jakieś niebezpieczeństwo, które prędkość 120 km/h powoduje. Ostatecznie ta droga była budowana jako droga ekspresowa. Niedawno, na mistrzostwa Europy. Jeśli nie można na niej jeździć 120 na godzinę, to znaczy, ze została źle zaprojektowana. Ktoś powinien za to beknąć. Ale nic w tym temacie nie słychać. Więc? Podejrzewam, że szwagier stosownego decydenta ma fabryczkę znaków drogowych. Innego wytłumaczenia nie znajduję. Bo nie chodzi pewnie o rozbójnicze wymuszenie mandatu od tych, którzy uśpieni szerokością drogi się zagapią. W kazdym razie jest jak we śnie. Nic nie jest takie, jakby człowiek się spodziewał.
Inne miejsce. Częstochowa. Piękna trzypasmowa trasa przelotowa. Do niedawna w paru miejscach rozkopana. Nakładem sporych środków wybudowano piękne, bezkolizyjne skrzyżowanie. A drugie przebudowano. Ale.. Może mam sklerozę, ale mocno wydaje mi się, że świateł wcale nie ubyło. Tam, gdzie nie było ich dawniej wprowadzono nowe. Jak w koszmarze: biegnie człowiek i biegnie, a lew ciągle tuż za plecami.
Zupełnie inaczej jest w pięknym mieście Żory. Tym samym, który ma darmową komunikację miejską. Przez wiele lat prowadząca przez nie droga albo miała potężne koleiny, albo była remontowana. Potem miasto zasłynęło z fotoradarów. Takie specyficzne „serdecznie witamy”. Teraz zapisuje chlubną kartę w... tworzeniu korków. Jadący od południa, zwłaszcza w niedzielę, nieuchronnie ładują się w kilkusetmetrową kolejkę do jednego ze skrzyżowań. Nie, no wiadomo, wszyscy chcą przejechać. Tyle że to skrzyżowanie z drogą prowadzącą do... galerii handlowych. Więc droga krajowa stoi. Nie marzę nawet o bezkolizyjnym skrzyżowaniu. Wystarczyłoby trochę zmienić – choćby tylko na niedzielne popołudnie – ustawienie świateł. W dobie rozwiniętej automatyki i informatyki to chyba nie problem. Ale widać się nie da. Jak we śnie, w którym człowiek podnosi rękę i podnosi, a ona za nic podnieść się nie chce.
Eh, Franzie Kafko, idź już w końcu sobie! Twój pomysł, że życie jest koszmarem nie może być przecież nieśmiertelny!