Czar przycisków

dodane 14:01

Jest ich coraz więcej. Mają usprawnić ruch, choć tak naprawdę nieraz mocno utrudniają. A przy okazji stanowią potencjalnie źródło niebezpieczeństwa.

Jest ich coraz więcej. Mają usprawnić ruch, choć tak naprawdę nieraz mocno utrudniają. A przy okazji stanowią potencjalnie źródło niebezpieczeństwa.

Mowa oczywiście o przyciskach montowanych na przejściach dla pieszych, które mają systemowi dać znać, że jakiś pieszy chce przejść na drugą stronę ulicy. Mocno się jednak zastanawiam nad sensownością ich instalowania. Przynajmniej w niektórych miejscach.

No bo jeśli np. na skrzyżowaniu ciągle, może poza nocą, panuje spory ruch, to czemu zmusza się pieszych, żeby cokolwiek przyciskali? Samochody i tak jadą swoją, nie zawsze zrozumiałą kolejką. A skręcający w prawo czy w lewo kierowcy i tak pamiętają, że muszą przepuścić pieszych na przejściu. Po co więc cokolwiek przyciskać, skoro zielone światło dla pieszych mogłoby zapalić się i bez przyciskania?

Czepiam się? Oczywiście. Ale na co dzień doświadczam dolegliwości związanych z tym przymusem. Ot, jest mały ruch. Samochody na drodze poprzecznej ruszają. Ale mnie udało się dobiec do przycisku sekundę za późno. Teraz już nie zadziała. Muszę odczekać aż tamte samochody przejadą, potem aż przejadą samochody stojące z prawej strony przejścia, potem te z lewej. Potem oczywiście jeszcze ze dwie trzy sekundy, aż z owej drogi poprzecznej nadjedzie kolejny samochód. Bo jemu światło zapala się ciut wcześniej. I tak stojąc spędzam na skrzyżowaniu te dwie – trzy minuty. Niewiele? Jak trzeba przejść przez dwie jezdnie i ma się pecha, można się spóźnić nawet wychodząc z domu z odpowiednim zapasem.  

Albo gdzie indziej: skrzyżowanie dwóch jednokierunkowych dróg. Te przejścia dla pieszych, na których samochody mogą jechać z jednej i tylko z tej jednej strony. Stoją. Ale ja też muszę stać. Bo zielone światło właśnie zgasło. Naciskam przycisk, zielone się zapala. Pytanie: po co zostało wyłączone, skoro samochody  i tak cały czas miały czerwone? Żeby pieszy musiał przyciskać?

Jest w Katowicach, niedaleko redakcji Wiary, takie przejście dla pieszych, na którym można się nieźle naczekać, choć do przejścia jest tylko pięć kroków. Dosłownie.  Piesi mają czerwone, gdy samochody jadą drogą poprzeczną. Zrozumiałe. Ale mają też czerwone, gdy ruszają drogą równoległą do przejścia. Tymczasem w tym miejscu droga jest bardzo wąska. I wcale nie skręca w nią nie wiadomo ile samochodów. Wiem, pamiętam, że lata temu  było to skrzyżowanie szerszych ulic. Ale teraz je zwężono i zrobiono parkingi. Po co tam w ogóle światła? Bo zawsze były? I czy naprawdę trzeba zmuszać pieszych do odstania swojego, skoro tam mało co jeździ?  W przeciwieństwie do skrzyżowania, znajdującego się sto metrów dalej, już na placu Miarki. Ale tam oczywiście świateł nie ma. Bo nigdy nie było, więc piesi przechodzą przez dwupasmowe jezdnie czujnie uskakując przed gapiowatymi kierowcami....

A przecież szykanujące pieszych ustawienie świateł na skrzyżowaniu to nie wszystko. Często jest tak, że ktoś albo zapomniał nacisnąć na ów nieszczęsny przycisk albo nacisnął za słabo. Nie zadziałał. Więc musi czekać dwie kolejki. Albo przyciska działa, ale przepaliła się żaróweczka podświetlająca napis „proszę czekać”. I nie wiadomo: zadziała albo nie? A próbowaliście kiedyś toto naciskać zimą w wełnianych rękawicach? Nie no. Nawet na trzydziestostopniowym mrozie trzeba rękawicę zdjąć. Bo działa na dotyk, ale ludzkiego ciała, nie rękawicy. Nie mówiąc już o tym, że czasem, żeby na to ustrojstwo nacisnąć trzeba zrobić kilka dodatkowych kroków, bo przycisk jest nie w ciągu chodnika, ale nieco z boku. Tak, przemiła czynność. Dla zdrowia.

Irytuję się na te przyciski i irytuję, ale to jeszcze pół biedy. Bo tak sobie myślę... Czy widział kto, żeby kiedyś ktoś te przyciski mył? Jak to po co: przecież to rozsadniki bakterii i innego świństwa! Dotyka tego i człowiek chory na grypę i owrzodzony i chory na świerzb i na kiłę, i ktoś, kto ubabrał się w smarze i ten, kto nie umył rąk po załatwieniu potrzeb fizjologicznych, a nawet być może skaleczoną ręką człowiek będący nosicielem HiV. Nie jestem mysofobem. Sklepowe klamki tudzież rurki do trzymania się w tramwajach są zazwyczaj gładkie A te przyciski zdobią śliczne zagłębienia, w których wszystko to może się pięknie schować albo i czasem odpowiednio namnożyć. Nie mam racji?

Gdybym był terrorystą chcącym zatruć jakimś świństwem jak największą liczbę ludzi wybrałbym właśnie te przyciski. Żłobienia w przyciskach sprawiają, że więcej świństwa się tam zmieści i tak łatwo się nie wytrze. A dotyka ich przecież wielu, zupełnie przypadkowych ludzi. Nieuchronnie, co minutę, dwie, przez cały dzień...

No dobrze, przesadziłem. Ale i tak tych przycisków nie lubię ;) I jestem zdecydowanie za umieszczaniem ich tylko tam, gdzie to naprawdę ma sens. Czyli tam, gdzie dzięki opuszczeniu kolejki dla pieszych (których nie ma) będzie mogło przejechać więcej samochodów. Inaczej to tylko kolejne utrudnianie ludziom życia

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 22.11.2024