Narzekania, Inspiracje, Codzienność, Złośliwości, Znaki nadziei,
Był sobie żebrak
dodane 2014-07-03 16:26
Opowieść bez moralności i morału.
Był sobie żebrak.
Żebrak się wstydził. Mówili że nie. Ale to była tylko gra. Albo zgrubiała wskutek wielu razów skóra. Wyciąganie ręki opaliło mu twarz i kazało wzrok kierować ku ziemi.
Żebrak był upokarzany. „Mógłby pracować” - słyszał. No, mógłbym, myślał. Ale to były tylko marzenia. Przecież nikomu już nie był potrzebny. Nikt nie miał zamiaru stworzyć dla niego nowe miejsce pracy. Nie był przecież pociotkiem nikogo ważnego.
Żebrak doznawał wzgardy. Przecież był nic nie wartym śmieciem. Nawet dla innych takich jak on.
Żebraka się unikało. Był przecież taki wkurzający. Najchętniej by mu się powiedziało coś do słuchu. Tyle że kultura nie pozwalała. Więc było pogardliwe milczenie, przerywane sykaniem czy jakimś niecierpliwym słowem.
Żebrak irytował . „To mnie nie stać na nowy samochód, a on, proszę, zajada się hamburgerem!”.
Żebrak tracił godność. Głodny wyciągał rękę, ale kiedy nikt nie chciał nic dać, czasem ukradł. Wtedy nie tylko był darmozjadem. Stawał się złodziejem.
Żebrak nie miał zębów. Stracił je przy zagryzaniu. Wcale nie ogórka pod wódkę. Samych zębów, kiedy musiał wszystko to znosić. Oczywiście miał inne wyjście. Mógł się jeszcze zabić.
Ale żebrak z jakichś niezrozumiałych względów nie chciał się zabijać i uparcie trzymał się życie. Zupełnie brakowało mu honoru.
Żebrak jeszcze to i tamto.... Ale kogo to obchodzi? Przecież to był tylko żebrak.
Bywało, że taki żebrak rozmawiał z „zawodowym żebrakiem”, kimś, kto ślubował ubóstwo. „Nie masz nic ciekawego do zaoferowania” - usłyszał raz czy drugi. No pewnie. Przecież był żebrakiem, nie komiwojażerem. Nie miał nic własnego, więc co mógłby dać? Nie miał pralki, by ładnie uprać swoje ubranie, żelazka, by go elegancko wyprasować, ani paska dla ozdoby. Miał do zaoferowania tylko swoje człowieczeństwo. Ale czy żebrak utrzymujący się z pensji za piastowaną posadę, którą tylko dla niepoznaki nazywał jałmużną, mógł kogoś takiego zrozumieć?
W pogodne wieczory żebrak podlewał kwiaty na jednym klombów. By rano mogły ucieszyć oczy przechodniów. Bywało, że podzielił się chlebem z takim jak on albo dał jeść zgłodniałemu psu. A dwa razy deszczową i chłodną noc, kiedy inni smacznie spali za zamkniętymi na głucho drzwiami, przegadał z nieszczęśnikiem, który chciał się rzucić z pobliskiego mostu.
Choć pewnie sam o tym nie wiedział, był potrzebny. Innym głodnym, bezdomnemu psu i niedoszłemu samobójcy. I po trosze pewnie i tym, którzy zmierzali do pracy obok klombów, na których kwiaty tak starannie podlewał. Tyle że zamiast zmieniać świat przekładaniem papierów albo przelewaniem z pustego w próżne znalazł inny sposób na życie. Chyba bardziej pożyteczny.