Codzienność
My, Andrzej III Pyszny
dodane 2014-04-28 10:35
Oj, oberwało mi się od czytelników za poświąteczny komentarz o liturgii. Cóż, nikt nie obiecywał że zawsze będzie łatwo.
Żeby rozwiać podejrzenia… Oberwało mi się nie od zwierzchników, ale czytelników. I mam tu raczej na myśli nie tych, którzy uczestniczyli w dyskusji pod tekstem. Dotarli do mnie innymi kanałami ;)
W czym tkwi mój problem? W głupocie na pewno też, ale przede wszystkim w pysze. Tak to przynajmniej jeden z czytelników ocenił. Zaznaczam: świecki czytelnik. Nie bardzo wiem jak się przed zarzutem o pychę bronić. Przecież jak zacznę opowiadać jaki to jestem pokorny, to będzie to pycha do kwadratu. Niech więc będzie. Jestem pyszny. Powinienem widać wobec każdego bez wyjątku księdza przyjąć postawę głupka, który na niczym się nie zna i tylko oczekuje światłego pouczenia. I co najwyżej zasłaniać się autorytetem tego czy innego. Broń Boże nie myśleć samodzielnie. Jak to się mam do doniosłej podobno roli świeckich w Kościele nie wiem, ale widać tak to powinno wyglądać. Zdaniem wielu świeckich, zaznaczam.
Jestem już na kościelnym świeczniku od pewnego czasu. Latami chodziłem na nasz wiarowy czat. I zauważyłem jak to działa. Wielu świeckich wobec księży zawsze przyjmuje postawę czołobitną. Serio. Mimo całego tego polskiego antyklerykalizmu, tak to często wygląda. Ale innych świeckich się lekceważy. A jak się wychylą, to się ich bez pardonu atakuje. Ot, choćby oskarżając o najpoważniejszy z grzechów, pychę....
Najbardziej zaś absurdalne w całej sprawie jest skonfrontowanie tej oceny z prostymi faktami. Stając w obronie liturgii Wigilii Paschalnej sprawowanej po zmroku nie domagałem się niczego nadzwyczajnego. Jak wół w mszalnych rubrykach zapisano, że liturgii tej nie wolno sprawować przed zapadnięciem zmroku. Nie, że zaleca się, by była sprawowana w nocy. Nie wolno jej sprawować wcześniej. No ale ja broniąc stanowiska Kościoła (mszał jest zatwierdzony przez odpowiednia watykańska kongregację) jestem pyszny. To co powiedzieć o tych, którzy popierają łamanie tego zakazu? Świat stoi na głowie…
Nie piszę tego żeby się użalać. Naprawdę. Raczej chodzi mi o podzielenie się smutną refleksją. Za wierność Kościołowi się płaci. Paradoksalnie jednak takimi mandatami karzą człowieka nie ci, których uważa się za wrogów Kościoła. Nie przypominam sobie, czy i kiedy zostałem ostatnio zaatakowany przez jakiegoś wojującego ateistę. Owszem, kiedy udzielałem się w dyskusjach formowych czasem ktoś się ze mną nie zgadzał czy wyśmiał moje poglądy poddając w wątpliwość moje zdrowie psychiczne. I co? I nic. To raczej ci, którzy uważają się za moich współbraci w wierze wytaczali wobec mnie najcięższą artylerię. I tak jest w sumie do dziś…
Bardzo wielu uważających się za porządnych chrześcijan, katolików nie dopuszcza do siebie myśli, że można być równie porządnym chrześcijaninem, katolikiem i patrzyć na niektóre sprawy nieco inaczej. Krytykowanie katolika za domaganie się wierności zasadom sprawowania liturgii to może przykład skrajny, ale i innych nie brakuje. Dusza inkwizytora nie pozwala wielu naszym współbraciom dostrzec różnicy między atakiem na wiarę a wątpliwościami. Nie dopuszcza najmniejszej krytyki tej czy owej wypowiedzi uznanych autorytetów, do granic bólu spłaszczając ewentualna dyskusję z tym czy owym poglądem do „za” albo „przeciw”, często stosując przy tym zasadę „sprzedaży wiązanej”: masz taki a taki pogląd na jakąś sprawę, to znaczy że uważasz też jeszcze tak, siak i jeszcze inaczej. Choć te sprawy tak naprawdę nijak się nie wiążą…
Znów atakuje swoich współbraci w wierze, prawda? Cóż… Myślę, że ciasnota, zawziętość, mentalność klanowa to bardzo poważna przeszkoda nie tylko na drodze ewangelizacji ale też autentycznego uświęcenia samego siebie. Ale cóż, co mądrego może powiedzieć taki Andrzej III Pyszny?