Wyskoczyć z kolein
dodane 2012-12-17 15:06
Czasem tak właśnie trzeba. Bo jadąc koleinami dojedzie się tylko tam, gdzie się już było.
Specjaliści mają tendencję, by sprawy wpychać w utarte schematy. Nie wiem jak jest w innych dziedzinach, ale widywałem to często w teologii. Np. gdy omawiano chrystologię Ewangelii rzecz sprowadzano zazwyczaj do chrystologicznych tytułów: Syn Boży, Syn Człowieczy itd. A czasem, żeby żeby coś zrozumieć, trzeba wyskoczyć ze schematów. I wziąć rzeczy takimi, jakie są.
O tym był własnie mój osttani tekst w Gościu z cyklu Nasza Wiara.
Kto próbuje tak robić oskarżany bywa o amtorszczyznę. Brak profesjonalizmu znaczy się. Wtedy przychpdzi pocieszyć się konstatacją, że amatorzy zbudowali arkę, a profesjonaliści Titanica (nie moje, zasłyszane)
Co do kogo?
Znajomego księdza bardzo kiedyś ubawiła sytuacja, gdy ktoś dzwoniący od jego operatora komórkowego oferował mu przygotowaną specjalnie dla niego super ofertę. Chodziło o to, by w cenie jednego abonamentu wziął sobie jeszcze dodatkowy numer. Na pytanie po co mu, miła pani odpowiedziała „dla żony albo dla dziecka” . Faktycznie, oferta specjalnie dla księdza.
Niestety, podobne wpadki zaliczamy także w naszym duszpasterstwie. Można machnąć ręką, że zaczepiający niegdyś na ulicy ewangelizatorzy zakładali, że mają do czynienia z człowiekiem niewierzącym. Gorzej, gdy w kościele słyszy się kazanie ewidentnie skierowane go innych słuchaczy. Dlatego dobrze się stało, że biskup Libera w swojej diecezji zrobił inaczej: swój list pasterski o świętowaniu niedzieli nie tylko kazał odczytać w parafiach, ale też poprosił swoich diecezjan, by wydrukowany w formie broszury zanieśli tym, których w kościele nie było. Bo to oni są w zasadzie głównymi adresatami tego listu.
Problem potrzeby zróżnicowania przekazu w zależności od słuchaczy będzie się nasilał. Trudno ewangelizować kogoś, kto od lat żyje z Chrystusem. Trudno też jednak umacniać w wierze czy wyjaśniać związane z nią wymagania tym, którym brakuje podstaw. Problem potrzeby zróżnicowania przekazu w zależności od duchowego rozwoju adresata widać przede wszystkim w katechezie. Coś co dla jednych jest nudnym powtarzaniem dawno znanych prawd, dla innych może być jak odkrywanie Ameryki, a to, co trafia do jednych, dla drugich jest mówieniem ponad głowami.
Nie znam sposobu na odgórne rozwiązanie tego problemu. Na pewno jednak trzeba próbować. Bez tego łatwo adresatów swojego przekazu znudzić i zrazić.