Czy jesteśmy gotowi?
dodane 2012-03-12 18:40
Ulga. Nie ma zamachu na szkolną religię. A gdyby był to co?
Pani minister Szumilas uspokaja: nie ma mowy o usunięciu religii ze szkół. Wierzę. Pamiętając jednak jakimi slalomami potrafi się poruszać nasz rząd dążąc do realizacji swoich celów zastanawiam się, czy za parę tygodni - miesięcy nie okaże się coś zupełnie innego (czytaj rozmowę z Panią Minister). Człowiek jednak robi się podejrzliwy ;)
Wydaje mi się jednak, że warto dziś zadać sobie pytanie, które postawił mi wczoraj mój proboszcz; a gdyby religię jednak wyrzucono ze szkół, co byśmy zrobili? Czy jesteśmy gotowi - nie w sensie logistycznym czy finansowym, ale mentalnie - wziąć ten ciężar na swoje barki?
No właśnie. Problem nie tylko w tym, ilu młodych po takiej zmianie trafiłoby do katechetycznej salki. To oznaczałoby też konieczność przywrócenia domom katechetycznym ich pierwotnej funkcji. Podobno nie wszędzie bez zgrzytów dałoby się to przeprowadzić. Poza tym wymagałoby sporej ofiarności parafian. Czy udałoby się zapewnić katechetom pensje na dotychczasowym poziomie? A jeśli nie, to ilu z nich w katechezie by zostało? Kim w razie czego można by ich zastąpić?
To tylko - jak się wydaje - teoretyczne rozważania. Na szczęście. Przy okazji jednak dotykają pewnego ważnego pytania: na ile jesteśmy w Kościele gotowi do podjęcia wielkich wyzwań? Sporo się ostatnio mówi o nowej ewangelizacji. Ile jesteśmy w stanie dla niej poświęcić?
Bo ewangelizacja to niekoniecznie jedna czy druga akcja. Wymaga cierpliwości, wierności raz podjętym obowiązkom. Nie wystarczy człowieka zewangelizować, a potem pozostawić samemu sobie. Gdzie ten człowiek znajdzie wspólnotę, w której, przynajmniej przez jakis czas, będzie mógł wzrastać? Bo przecież by wzrastać w wierze nie wystarczy teoretyczna wiedza. Trzeba jeszcze spotkania z ludźmi, którzy nią żyją...
Pod koniec lipca w Kostrzyniu nad Odrą ma sie odbyć kongres środowisk ewangelizacyjnych. Być może wtedy wiele spraw się wyjaśni. Oby para nie poszła w gwizdek.