Codzienność
Zbieg okoliczności czy przemyślany ruch?
dodane 2012-03-07 20:30
Niemieccy lefebryści wzywają do występowania z Kościoła katolickiego. Tak przynajmniej donoszą agencje.
Nie chodzi oczywiście o jawny bunt. Raczej korzystają z niejasnej sytuacji wokół osób rezygnujących z płacenia podatków na rzecz Kościoła. Dawniej uważano, że złożenie takiej rezygnacji przed urzędnikiem państwowym jest jednoznaczne z odejściem od Kościoła. Dziś, po stwierdzeniu przez Stolice Apostolską, że decyzja by nie płacić podatku na rzecz Kościoła nie jest równoznaczna z odejściem sytuacja nie jest już tak jasna. Można więc z Kościoła odejść, a jednocześnie w nim pozostać. Właśnie te możliwość wykorzystują niemieccy lefebryści. Nie chcą płacić na rzecz instytucji, która – ich zdaniem – uderza w fundamenty wiary.
Trudno się oczywiście takiej decyzji dziwić. Ja też nie chciałbym wspierać żadnej kościelnej instytucji, która – w moim odczuciu – prowadziłaby wobec Kościoła krecią robotę. Z drugiej strony trudno nie zauważyć, że fakt ma miejsce w momencie, gdy jeszcze toczą się rozmowy między Watykanem a przedstawicielami lefebrystów. Ostateczne decyzje nie zapadły, choć wydaje się, że Watykan nie przyjmie żądań rozłamowców. Wymagałoby to – jak zauważył ostatnio jeden z uczestników tego dialogu – odwołania nie tylko ustaleń ostatniego soboru, ale także przekreślenia wszystkiego, co zrobili Paweł VI, błogosławiony Jan Paweł II i obecny papież, Benedykt XVI. Czy Kościół może uznać, że wszyscy biskupi, z papieżem włącznie zbłądzili, papieże byli wybierani nieważnie, a jedynym, który zachował czysta wiarę i dzięki któremu znów prawda może zajaśnieć światu, był abp. Lefebvre?
Gdyby dziś przyjąć cos takiego, nic nie stałoby na przeszkodzie, by odwołać sobór Watykański I, sobór Trydencki i wszystkie, aż do ostatniego soboru I tysiąclecia chrześcijaństwa. Oznaczałoby zrobić dokładnie to, przed czym lefebryści próbują bronić Kościół: uznać, że Kościół katolicki w II tysiącleciu poszedł złą drogą. Czyli co: wstąpić gremialnie do Kościoła prawosławnego i jeszcze raz zbadać sprawę Lutra i Kalwina? To dlaczego lefebryści tak mocno występują przeciwko ekumenizmowi?
Jeśli uznamy, że przez 50 lat prawdziwy Kościół skurczył się do rozmiaru wiernych jednemu biskupowi, to znaczy, ze tak naprawdę nie wierzymy, że Bóg chce ludzi zbawić. Bo czyż nie znaczy to, że przez 50 lat większość wiernych Kościoła było heretykami? A heretycy nieba nie odziedzicza, prawda?