Inspiracje, Znaki nadziei

Luuudzieeeee!!!

dodane 01:11

Powinienem pójść spać, bo już mieszam wątki? Zaraz, tylko jeszcze wyjaśnię.

No to skończyłem. Dzień pracy znaczy się. Jakoś tak zeszło. Tu coś napisać, tam poprzesuwać, to znów ustalić z Celnikiem plan dzialania na najbliższe dni.Ot, zwyczajny wieczór redaktora Wiary. Tak minęła północ. Teraz  mogę już napisać: dziś dziesiąta rocznica śmierci ks. Romka Kempnego. Jednego z pomysłodawców i duchowego patrona portalu Wiara.pl. Tak przynajmniej twierdzi ks. Artur (Stopka, założyciel i wieloletni naczelny wiara.pl). Tamtego chłodnago poranka, widząc otwarte okna jego mieszkania nie spodziewałem się, że dzieje się coś złego. Przyszła tak nagle. Podobnie jak na jego kuzyna, a mojego kolegę z czasów szkolnych....

Nie znałem go zbyt dobrze. Pamiętam pierwsze z nim spotkanie, gdy wygłaszal  konferencję dla katechetów o konieczności troski o czytelność znaków przy udzielaniu sakramentów. Trochę mnie wtedy zirytował, bo przecież to nie katecheci sakramentów udzielają. Dziś myślę, że dobrze się stało, że wtedy na ten problem ktoś zwrócił moją uwagę...

Potem parę razy mialem okazję rozmawiać z nim w szerszym gronie przyjaciół. W jego pokoju nad katedralnym probostwem,  przy ognisku w jego rodzinnym domu w Pielgrzymowicach. To tam zgadaliśmy się, że byl jednym z tych, którzy zakłócali mój sen przyjeżdzając o piątej rano na motorowerze po chleb do piekarni znajdującej się w tym samym domu, co mieszkanie mojej cioci Agnieszki. A potem już były tylko, coraz zresztą rzadsze, odwiedziny na przykościelnym cmentarzu... Z Katowic czy z Rudy trochę daleko do tych Pielgrzymowic...

Najdziwniejsze jest to, że w programie pocztowym ciągle jeszcze mam jego maila. Wtedy, dziesięć lat temu, nie wykasowałem go. Przetrwał wielokrotne przenoszenie ksiązki adresowej na coraz to nowe komputery.. Taki ulotny znak. Przypomnienie jasnych chwil. Takich, które pokazują skąd przychodzę. Tak łatwiej zobaczyć dokąd zmierzam.

Ale kiedy odpalalem admina mojego bloga chciałem napisać o czymś zupełnie innym. O historii, którą przeczytałem wiele lat wcześniej, a która przypomniała  mi się właśnie dziś, w dżysty i ciemny wieczór, gdy pisałem rozważania bibijne do poniedziałkowego programu Radia eM. Ewangelia (Łk 6,36-38)... może zacytuję:..

Jezus powiedział do swoich uczniów:
„Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny. Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni; odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone.Dawajcie, a będzie wam dane: miarą dobrą, natłoczoną, utrzęsioną i opływającą wsypią w zanadrze wasze. Odmierzą wam bowiem taką miarą, jaką wy mierzycie”.

Czujecie to? To jest jak święto! Nie sądzić, nie potępiać, odpuszczać, dawać. Hojnie jak Bóg. Pewnie dlatego  przypomniala mi sie historia o świętym Franciszku, który pewnej całkiem pogodnej nocy uruchomił dzwony i pobudził mieszkańców Asyżu, żeby im, zaskoczonym nocnym hałasem oznajmić: "Ludzie, patrzcie jaki księżyc". To też było święto. Prawda, księżyc to nic wielkiego, ale...

Powinienem pójść spać, bo już mieszam wątki? Zaraz, tylko jeszcze wyjaśnię. Ewangelia, opowieść o świętym Franciszku i wspomnienie o ks. Romanie to kawałki tej samej historii. To okruchy owego bezinteresownego dobra i piękna, których pełno w tym naszym, podobno tak złym świecie. Gdy ich trochę nazbierać, to mimo dżdżystej pogody ma się ochotę otworzyć okno i zakrzyknąć na całę gardło: "Luuuuudzie, luuuuudzie, patrzcie jaki księżyc!!!" Że go nie ma? Że schowany za chmurami? Jest. Zaręczam wam, że parę kilometrów wyżej widać go już dokładnie. Rozściela nad chmurami nieziemski blask.

 

 

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 21.11.2024