Złośliwości
W górę uszy!
dodane 2012-03-01 10:36
Postanowiłem spełnić życzenie Ciciuni (komentującej mój poprzedni post) i trochę się wyzłośliwić ;)
Czytam o rewelacjach posła Romana Kotlińskiego i ręce mi opadają. I bez wyjaśnień szefa KAI, Marcina Przeciszewskiego widzę, że jego oskarżenia są grubymi nićmi szyte. Wiem, wiem, znów narażam się na zarzut, że płacą mi za bronienie Kościoła albo że jestem naiwny. Wiem też, że zdarzają się różni księża. Tyle że po prostu już zbyt wiele podobnych rzeczy czytałem, by jeszcze się nimi bardzo przejmować.
Pamiętam publikacje z Euhemera, Kosidowskiego, pamiętam książkę niejakiego Cepika (nomen omen), który pisał o podobieństwie chrześcijaństwa do wszystkich chyba możliwych religii, z wyjątkiem judaizmu oczywiście, że ten styl stawiania zarzutów już znam. Z podobnym sposobem argumentowania spotykam się właściwie na co dzień, czytając coraz nowe wersje „katen” wypełnionych zarzutami pod adresem chrześcijaństwa, w których prawda przedstawiona w krzywym zwierciadle miesza się z zupełnymi bredniami (jedna z wersji do wglądu na zapytaj.wiara.pl). Doskonale wiem o co chodzi: w tym informacyjnym szumie trudno się połapać. Trudno na szybko znaleźć Orygenesa, który napisze swoje „Contra Celsus”. Łatwo przeoczyć któreś z wielu kłamstw, więc któreś zawsze zostaje. To jak z ugruntowaną już w „literaturze” tezą, że Sobór Nicejski ustalił kanon Pisma Świętego.
Być dziś chrześcijaninem to narażać się na zarzuty o łatwowierność, nieczyste intencje i słuchanie pouczeń besserwisserów, których tezy urągają podstawowym zasadom uczciwości. Tak jak owych naukowców, którzy nie widząc na oczy Hostii z Sokółki z góry wiedzieli, że nie jest ona tym, co zobaczyli w niej ich koledzy po fachu. No cóż. Tak bywa. Także wśród ludzi nauki.
Nauczony doświadczeniem w takich razach przede wszystkim staram się nie wpadać w panikę. Odpowiedzieć byle co, nerwowo, używając mnóstwa epitetów nie ma sensu. Tylko stawia nas w mało eleganckiej pozycji pieniaczy. Trzeba też uznać, że stawiane nam zarzuty nie zawsze są nieprawdziwe. Czasem trzeba z pokora przyjąć nawet bolesna krytykę. Ale lepiej niż chlapnąć na szybko byle co, jest poszukać rzeczowej odpowiedzi na zarzuty albo poczekać na wyjaśnienie kogoś bardziej kompetentnego. A w całkiem sporej ilości wypadków wystarczy dokładniej przyjrzeć się zarzutom.
Tak, przyjrzeć się. Dość często w stawianych wierze i wierzącym zarzutom są jakieś ukryte założenia, błędy w rozumowaniu (np. nie ten kwantyfikator, „istnieje takie x” nie jest równe „dla każdego x”) itd. Bo nie prawdą jest, że nie ma głupich pytań, są tylko głupie odpowiedzi. Całkiem sporo pytań jest źle postawionych. Przykład?
Ot, gdyby ktoś, nawiązując do pewnego stereotypu, zapytał „czy ta kobieta jest mądra czy piękna” należałoby mu raczej tłumaczyć, że założenie, iż mądrość i piękno mogą być ze sobą powiązane jest błędne, a nie snuć rozważania o urodzie i rozumie owej kobiety. To chyba oczywiste.
Podsumowując ten i tak za długi wpis: staram sie w takich sprawach trzymać uszy w górze. Przecież zasadniczo prawda jest po naszej stronie. Trzeba tylko wydobyć ją spod kurzu mitów i złośliwych zarzutów i naszych wypaczeń. Tak tak, czasem krytyka pozwala nam też skorygować nasze widzenie spraw. Ale o tym może przy innej okazji;)