Jak się śledzi opinie i nauczanie różnych ludzi Kościoła, to można dojść do wniosku, że większość rzeczy w tej nauce jest względna. Nie chodzi mi o prawdy wiary, czy dogmaty, tylko o to, jak według nich żyć.
"Pociągowe" analogie do naszego życia mają wiele plusów. Ale dużo bardziej przemawia do mnie porównanie z drogą z Zakopanego na Pięć Stawów. Dlaczego?
Żeby dojść na Pięć Stawów z Zakopanego - czy to przez Morskie Oko, czy z Kuźnic - trzeba przejść naprawdę duży kawał szlaku. O właśnie - czy naprawdę trzeba iść po szlaku? Ktoś tam kiedyś wymyślił, żeby iść tak, a nie inaczej, oznakował, tysiące ludzi tamtędy przeszło, ale czy ja też muszę?