życie jak..., podstawy
Życie jak... droga w góry?
dodane 2015-01-27 21:28
Żeby dojść na Pięć Stawów z Zakopanego - czy to przez Morskie Oko, czy z Kuźnic - trzeba przejść naprawdę duży kawał szlaku. O właśnie - czy naprawdę trzeba iść po szlaku? Ktoś tam kiedyś wymyślił, żeby iść tak, a nie inaczej, oznakował, tysiące ludzi tamtędy przeszło, ale czy ja też muszę?
Oczywicie to pytanie to taka analogia do pytania niewierzących znajomych, dlaczego wybrałem chrześcijaństwo akurat w wydaniu rzymskokatolickim. No więc - odpowiadając przez analogię - nie wiem ile jest szlaków na Pięć Stawów, nie wykluczam, że może istnieć jakaś inna droga, ale ja wolę skorzystać ze znanego, wytyczonego i sprawdzonego przez tysiące turystów szlaku.
Że niby coś tracę w ten sposób? Ograniczam się? No nie wydaje mi się. Idąc szlakiem wiem dokąd prowadzi, wiem, że jest na tyle ciekawy i złożony, by dostarczyć wystarczającej ilości doznań, wiem też, że dam radę go przejść. A druga opcja? Potencjalne głębsze doznania? Ciekawsza na pierwszy rzut oka droga? I żadnych gwarancji na cokolwiek? Z opcją, że zakończy się lądowaniem w przepaści? No nie - dziękuję. Tchórzostwo? Nuda? Zachowawczość? Czy może rozsądek, poszukiwanie spokoju, stabilności?
No wybór chyba nie jest taki prosty. Szlak nie gwarantuje spokoju, nie gwarantuje łatwizny, nie gwarantuje zawsze dobrej pogody, braku zmęczenia, ciągłego entuazjazmu i tak dalej. Poza tym, często jego przebieg nie jest jednoznaczny - przez jakiś czas oznaczeń nie widać i można pobłądzić. Wybór szlaku to nie jest wybór latwizny. A jeśli ktoś nie wierzy, to zapraszam na szlak. Żadne gadanie nie zastąpi własnego doświadczenia :)
Dobranoc.