Racjonalizuję
dodane 2016-10-24 10:23
Jak strasznie boli i przeraża utrata czegoś, czym byłem związany tak mocno przez kilkanaście lat? Relacja ze wszech miar dobra, ale w pewnym okresie życia wprost uzależniająca i najważniejsza ze wszystkiego co miałem.
Oczywiście naturalnie ta utrata i tak nastąpiłaby za kilka lat... Ale teraz nie jestem na to zupełnie gotowy. Przychodzi wiadomość, czytam i już nie mogę się skupić. Ręce się trochę trzęsą, ogarnia przerażenie, jakiś lęk, żal, złość, nie wiem co jeszcze. Taki nadmiar emocji, z którym nie umiem sobie poradzić... Muszę się przejść.
A racjonalizator już się włącza: po pierwsze - to nie takie znów zaskoczenie, sygnały i zwiastuny były już wcześniej, tylko starałem się ich nie widzieć. Po drugie, po takim czasie uzależnienia musi przyjść oddalenie, bo to zdrowe dla wszystkich. Po trzecie - nie żyję w pustce, są inne ważne (nie da się ukryć - ważniejsze) relacje. Po czwarte - boję się, że rzeczywistość pokaże mi mnie samego w niezbyt przychylnym świetle, bo się okaże że w nowej sytuacji odnajdę się łatwiej niż bym sobie życzył, że relacja nie była tak silna, że szybko będę zapominał o kolejnych spotkaniach o tym, żeby zadzwonić i spytać co słychać. Że sam przyspieszę dalszy jej rozpad i w zasadzie będzie mi to odpowiadać. Zastanawiam się czego boję się bardziej...
I jeszcze się boję, że racjonalizator stłumi emocje i nie pozwoli dobrze ich przeżyć. I wejdę w jakąś formę "cichych dni", cichego obrażenia się, sztucznego uśmiechu, że niby wszystko w porządku...
Ludzie...