A protestancka zabawa Biblią kończy się tak:
dodane 2014-06-26 00:53
Nie wiem gdzie John Godson (poseł na sejm i protestancki pastor zarazem) popełnił błąd, natomiast nie dał swoim głosowaniem dobrego świadectwa. Stawianie się w roli Jezusa przy jednoczesnym obsadzaniu rządu w roli prostytutki, której idąc za Jezusowym przykładem, wybaczmy winy - jest dla mnie autentycznym niezrozumieniem a) funkcji publicznej jaką pełni John Godson, b) Pisma Świętego jako Słowa danego przez Boga.
Z tego co przeczytałem na blogu posła Godsona, wynika że pan Godson przy głosowaniu za wotum zaufania dla rządu, kierował się miłosierdziem względem grzesznych członków rządu. Ale jednocześnie jednak zapomina Pan Godson o drugim Bożym przymiocie jakim jest sprawiedliwość. Poza tym, Pan Godson myli sprawowaną przez siebie funkcję posła z funkcją kaznodziei. Nie potrafi w kwestiach chociażby światopoglądowych zagłosować za Ewangelią (patrz TU), jednocześnie Ewangelię wstawia w miejscu gdzie głosowanie dotyczy kwestii tzw. zasobów ludzkich w poselskich ławach.
Jako poseł, Pan Godson ma obowiązek stać na straży prawa Rzeczypospolitej, a jeżeli to prawo jest łamane, powinien żądać sprawiedliwości (co nie wyklucza również miłosierdzia). W tej konkretnej sytuacji, rząd stanął przed konfrontacją z nagraniami, które demaskują zakulisowe i bardzo wątpliwe moralnie działania niektórych członków gabinetu Donalda Tuska. Poseł Godson wybierając sobie pierwszy lepszy fragment z Pisma Świętego, postanowił "rozgrzeszyć bohaterów” afery taśmowej, jednocześnie decydując się, swoim głosem poprzeć przykrycie tych moralnie wątpliwych, jeżeli nie całkowicie negatywnych działań. Daje to nie najlepsze świadectwo jemu jako chrześcijaninowi, który nie ukrywa że kieruje się Słowem Bożym. Bo jeżeli tak jest, to czy Pan poseł nie powinien też wziąć pod uwagę Pawłowy nakaz „unikajcie wszystkiego co miałoby choćby pozór zła”, lub Mateuszowy fragment "Gdy brat twój zgrzeszy , idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. Jeśli zaś nie usłucha, weź z sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków oparła się cała sprawa. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi! A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik!"? Nie wspominając już o słynnym fragmencie w którym Jezus wygania kupców ze świątyni.
Według mnie, poseł Godson, albo nie do końca rozumie nauczania Chrystusa albo z premedytacją zwalił na Niego całą winę za swój oddany głos, aby samemu nie czuć się winnym zagłosowania za chęcią przykrycia wątpliwie moralnych działań niektórych osób z rządu. Dlaczego to zrobił? Nie mam zielonego pojęcia, być może wcale nie chodziło tu o Jezusową naukę, a o utrzymanie znajomości z niektórymi kolegami, z jakby nie było, byłej partii posła Johna Godsona. Ale wtedy to już nie jest miłosierdzie a zwykła polityczna kalkulacja. Z tym że to są już moje przypuszczenia. Moje zdanie...