Modlitwa, Kościół

Tablet zamiast ewangeliarza? Jestem na tak.

dodane 12:22

Czy Słowo Boże w formie elektronicznej jest gorsze od Słowa Bożego w formie drukowanej? A może to drukowane jest gorsze od tego przepisywanego ręcznie? A może to przepisywane ręcznie jest gorsze od tego mówionego?

Uważnie przeczytałem artykuł Konrada Sawickiego "Tablet zamiast ewangeliarza?" na stronach "Więzi". No i niestety jestem trochę zawiedziony tym artykułem. Gdy spojrzałem na tytuł myślałem, że ktoś w końcu przedstawi mi konkretne dowody na to, że nowoczesna technika jest czymś niepożądanym w kościelnych murach. Sam, jako fan nowych technologii, nie widzę problemu w korzystaniu z takich nowinek podczas modlitwy. Co więcej, sam używam często swojego smartfona jako modlitewnik, pismo święte, brewiarz. Nie krępuję się używać go klęcząc w kościelnych ławkach. Dlatego też myślę, że wcześniej czy później, technika w takiej formie wejdzie do Kościoła, a elegancko zdobione czytniki lub tablety, zastąpią setki tysięcy ton papieru.

Gdy otwierałem ten artykuł, miałem nadzieję że autor jednak wyprowadzi mnie z jakiegoś błędu, lub potwierdzi słuszność moich racji. Nie zrobił jedna ani pierwszego ani drugiego. Autor pisze, że istnieje różnica pomiędzy „Pismem Świętym czytanym w internecie lub za pośrednictwem aplikacji mobilnych, a lekturą Księgi”, ale niestety nie pokusił się o pokazanie tej różnicy. Oczywiście mogę się jedynie domyślać. Dla mnie słowo czytane w Internecie lub za pomocą aplikacji, ma taką samą moc jak słowo drukowane. Nie ma tu żadnej różnicy prócz technicznych aspektów, bo gdy jedno zabiera papier i tusz, drugie zabiera megabajty i prąd.

Nie rozumiem też, dlaczego autorowi tak bardzo zależy na, jak to pisze - „kontakcie z Księgą”. W ogóle zastanawia mnie dlaczego autor pisząc „Księga” przez wielkie „K”, traktuje to jako synonim książki, czyli zbioru kartek połączonych za pomocą łączeń i oprawionych w okładkę. Autor chyba nie rozumie, że pisząc „Księga” ma to odniesienie do Pisma Świętego jako utworu literackiego. Bo „Księgą” może być przecież broszura pełna Słowa Bożego, zwój, może być nią mała książeczka z Ewangelią, może też być mobilna aplikacja biblijna.

Wracając do wspomnianego „kontaktu z Księgą”. Autor pisze, że gdy zanika z nią kontakt (cały czas rozumiem że chodzi o kontakt z Biblią w formie drukowanej), pojawia się problem. Wg autora, problemem jest zastępowanie słowa drukowanego na słowo mobilne, dostępne cyfrowo. Jednocześnie, po raz kolejny nie podaje żadnego przykładu, który potwierdzał by postawioną tezę. Zamiast tego, popełnia kolejny błąd pisząc: „Mówi się czasem, że judaizm, chrześcijaństwo i islam to trzy wielkie religie księgi” - gdzie słowo „księgi” pisze przez małe „k”, a tu akurat słowo „Księgi” powinno być napisane przez wielkie „K”, bo te trzy duże wielkie religie, to rzeczywiście religie ale „Księgi” czyli Słowa, Objawienia a nie "księgi" czyli książki drukowanej.

Autor w końcu przytacza bardzo nietrafiony argument o rodzicach, którzy dają swoim dzieciom książeczki, które to książeczki dzieci „dotykają, patrzą na kolory i obrazki, czasem drą, czasem wkładają do ust. Innymi słowy w naturalny sposób rozwijają percepcję zmysłów”. Autor chyba nie zauważył, że to samo dzieci robią z zabawkami, tabletami czy telefonami swoich rodziców, jeżeli oczywiście takowe trafią w ich ręce. A nie trafiają zbyt często dlatego, że jest to po prostu sprzęt zbyt drogi. Przeciętny rodzic nie będzie ryzykował uszkodzenia urządzenia za kilkaset złotych, woli więc kupić maluchowi małą książeczkę za kilka złotych. Jednak i to powoli się zmienia. Coraz mniejsze dzieci, mają coraz większą styczność z nowoczesną technologią. Obserwuję to np. u mojego kilkuletniego bratanka, lub u dzieci moich szwagrów, którzy zanim nauczyli się pisać odręcznie, umieli już świetnie pisać na klawiaturze. Coraz więcej dzieci rozwija swoją percepcję zmysłów właśnie za pomocą nowoczesnych urządzeń. Wspomnę jeszcze, że z takim urządzeniem również da się zrobić to samo co z książeczką, a więc dotknąć, patrzeć na kolory, zepsuć czy włożyć do ust.

I w końcu argument, nazwijmy to – cywilizacyjny. Autor przytacza tu postać św. Łukasza, który siedzi z „ówczesnym 'długopisem' i z asystencją Ducha Świętego, mozolnie spisuje Słowo Boże”. Autor zauważa, że to z tego „doświadczenia spisywania korzystamy my dzisiaj”. Jednak trzeba też zauważyć, że sam św. Łukasz, czy każdy inny autor Ewangelii był swoistym novum w tej dziedzinie, ponieważ pierwotnie Ewangelia była przekazywana jedynie ustnie. A św. Łukasz zaczął spisywać te treści, z czysto pragmatycznego powodu - aby dotarły do jak największej liczby osób i przetrwały autora. Św. Łukasz nie rył Ewangelii w kamieniu, ale użył do jej spisania najnowocześniejszych na tamten czas metod, czyli zwoju i tuszu. Jestem w stanie założyć się o każdą sumę, że gdyby Ewangeliści mieli w swoich czasach dostęp do komputera, czy tabletu to z pewnością by z niego skorzystali. Niestety, zakład jest na chwilę obecną nierealny do zweryfikowania.

Autor powinien wziąć też pod uwagę rozwój „Księgi” na przestrzeni wieków, który łączy się nierozerwalnie z rozwojem cywilizacyjnym człowieka. Na początku, niemal wszystkie treści zapisane na kartach Pisma Świętego, były przekazywane werbalnie (księga Rodzaju, Wyjścia, Ewangelie itd.). Wraz z rozwojem piśmiennictwa, zaczęto słowo przelewać na papier. Jednak z puntu widzenia techniki, były to zwoje a nie połączone ze sobą kartki. Te powstały dużo później. Taki rodzaj spisywania ksiąg rozpowszechnili klasztorni skrybowie, którzy mozolnie przepisywali Słowo Boże. Nastały czasy Gutenberga, przyszła kolej na druk, który był kolejnym skokiem cywilizacyjnym. Ale był to już wiek XV. Wtedy słowo drukowane było takim samym szokiem jak dziś słowo zapisane za pomocą elektroniki. Druk miał silną pozycję do wieku XXI, w którym to słowa przelewane na papier, są dość mocno wypychane i zastępowane przez te zapisywane w formie elektronicznej. Jest to po prostu kolejny skok cywilizacyjny. I tak jak trzeba było czekać, zanim mszał rzymski czy Biblia na stałe zagościły pod strzechami jako książki drukowane a nie przepisywane ręcznie, tak teraz kwestią czasu jest to, jak słowo drukowane zostanie wyparte przez słowo zapisane w formie elektronicznej. Dzieje się tak dlatego, że na rynku pojawia się coraz więcej urządzeń, służących do odczytywanie takiego elektronicznego słowa. Są dużo bardziej wygodne i coraz powszechniej dostępne. Poza tym argument o „misterium” którym jest „obcowanie z Księgą” w formie książkowej, jest kolejnym argumentem bez jakiegokolwiek pokrycia. Śmiem twierdzić, że jest to absolutnie mylne twierdzenie, ponieważ to nie forma przekazu Słowa Bożego, a samo Słowo  Boże, jest mistyczne. I nie zmieni tego nic, nawet inna niż drukowana forma jego przekazu.

Dlatego na koniec śmiem nie zgodzić się z autorem, że scena w której „ksiądz mógłby nieść wysoko nad głową błyszczący tablet zamiast ewangeliarza” jest niemożliwa. Owszem jest możliwa. Co więcej; uważam, że niebawem taka praktyka będzie powszechna.

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 21.11.2024

Ostatnio dodane