Modlitwa, Kościół
Kiedy forma chce przerosnąć treść
dodane 2014-01-12 20:06
Dziś na własnej skórze przekonałem się, że niedzielna msza święta zamiast ukoić nerwy z całego tygodnia, może wkurzyć... i to ostro.
Nie mam pojęcia. Nie wiem. No po prostu nie pojmuję jak można tak schrzanić niedzielną mszę świętą! Raz na jakiś czas zdarza się, że korzystam z gościnności kościołów w parafiach innych niż moja. Dziś właśnie był ten dzień. Na niedzielną mszę wybraliśmy się z żoną do sąsiedniej parafii. Spowiedź bardzo udana. Od kratek konfesjonału wstałem mocno naładowany pozytywną Bożą energią. Jak się okazało, było super do momentu gdy nad radością górę wzięła złość i wkurzenie. Od mszy minęło już pół godziny a ja wciąż nie mogę zrozumieć kto wpadł na tak "genialny" pomysł, aby niedzielną posoborową mszę świętą w Polsce odprawiać po łacinie. No po prostu nie łapię. Dzięki temu zamiast modlitwy wyszła jakaś taka dziwna pokazówka. Kakofonia jakaś...
- Ksiądz: Fratres, agnoscamus peccata nostra, ut apti simus ad sacra mysteria celebranda.
- Ludzie: <mimiczne> eeee?
- Ksiądz: Confiteor Deo omnipotenti
- Chór: et vobis, fratres, quia peccavi nimis cogitatione...
- Ludzie: mmm... mmmm... mmmm... mea culpa, mea culpa, .... mmmm.....mmmm... Amen.
I tak to niestety wyglądało. Ja rozumiem, że czasami chcemy wprowadzić jakieś urozmaicenie. Może to i fajnie że takie, bo łacina zawsze kojarzy się z czymś wielkim, podniosłym, tajemniczym - a czymże innym jest to co dzieje się podczas mszy jak nie tajemnicą. Ale na litość, takie rzeczy można robić we wspólnocie która jest do tego przygotowana, na mszy w tygodniu ale nie w niedzielę, kiedy do kościoła przychodzą ci, którzy w zwyczaju mają święcić TYLKO dzień święty. Jeszcze zrozumiałbym, gdyby rozdano ludziom jakieś śpiewniki z tekstem i zaznaczeniami w stylu nut, żebyśmy wiedzieli nie tylko co, ale i mniej więcej jak zaśpiewać. Tu jednak skończyło się tylko na tekście wyświetlanym na rzutniku. I na co mi ten tekst jak nie znam melodii. Chór śpiewa a ja nie dość że nie wiem co dokładnie mam śpiewać, to nie wiem też jak mam to robić. Skończyło się na tym, że zacząłem odpowiadać po polsku tam gdzie mniej więcej łapałem o co chodzi. Inni albo coś tam mruczeli, albo słuchali albo ziewali. Finał tego taki, że na wezwania księdza - te śpiewane - odpowiadał chór. Jak ksiądz coś wyrecytował musiał odpowiedzieć sobie sam.
Reasumując: jestem zdania że posoborowa msza, nie była tłumaczona na języki poszczególnych narodów po to żeby później znów tłumaczyć ją na łacinę. Posoborowa msza jest zbyt bogata w skomplikowane odpowiedzi wiernych. Jestem za tym, aby po łacinie odprawiać msze w rycie trydenckim. Dla wiernych jest po prostu łatwiejsza. Tam większość wezwań kończy się klasycznym, przyswajalnym i przede wszystkim zrozumiałym dla każdego zwrotem - "AMEN". Posoborowa msza jest naprawdę bogata w piękną treść. W tym przypadku treść absolutnie zniknęła, bo przysłoniła ją forma. Niestety nie najlepsza forma.