W dzisiejsze popołudnie mieli mi tylko wymienić gazomierz, tak go wymienili, że trzeba było wzywać pogotowie gazowe, więc zaplanowane porządki mieszkania musiałam nieco odłożyć w czasie. Ale dzień zaczęłam w zupełnie odmiennym nastroju, o czym poniżej...
Wystarczy ciepłe słowo, zauważenie, mały gest wdzięczności, by poczuć, że to, co robię, ma sens...
No cóż, my się za dwa miesiące pożegnamy, rodzice będą się borykać z owocami wychowania swoich pociech do końca życia...
Po wczorajszym zebraniu z rodzicami jedna z mam uświadomiła mi, że jej córka 21 marca (w tzw. dzień wagarowicza) była na wagarach. Byłam wtedy na zwolnieniu lekarskim, stąd po powrocie, gdy obliczałam frekwencję, nie skojarzyłam daty, choć widziałam brak usprawiedliwień. Spojrzałam w dziennik, pięć osób miało nieusprawiedliwione nieobecności w tym dniu.
Czytam, patrzę, oglądam i próbuję w to włączyć swój światopogląd, chrześcijański rzecz jasna. I można każdej sytuacji i tej, którą pochwalam i tej, której jestem przeciwna dopasować nawet słowa samego Jezusa. Dlatego tego nie zrobię.
Szczera odpowiedź na pytanie, czego tak naprawdę w życiu szukam i w czym upatruję wartość, wskaże mi co robię ze swoim życiem, czy je miłuję, czy nienawidzę, czy stracę je, czy też zachowam.
Czasem zastanawiam się, na ile fałszywie postrzegam ludzi. Przecież tak wiele czynników ma na to wpływ. Chyba najważniejsze jest to, bym patrząc na drugiego człowieka uświadamiała sobie, że poznaję go jedynie przez pryzmat własnego życia, który nie określa jakim ten człowiek jest naprawdę...
Złe uczucia, które rodzą się wobec niektórych uczniów, niestety nie ułatwiają mi w tym, by być wobec nich obiektywną.