Był moim uczniem, jak i pozostali jego bracia. Pamiętam go ze szkolnej ławy, także uświetniane swoim głosem wszelkie szkolne imprezy. Uczył się jeszcze w ośmioletniej szkole podstawowej, stąd też kontakt był nieco dłuższy. Mogłabym wiele pisać, ale jest zbyt znaną postacią, bym swobodnie przytaczała tu nasze szkolne perypetie. Jednak wspominam go ciepło...
Kiedyś była moją uczennicą, potem tuż po maturze zaczęła ze mną pracować jako nauczyciel obcego języka, jednocześnie studiując. Jesteśmy teraz koleżankami z pracy, znamy się naprawdę długo. Firma jej męża remontuje moje mieszkanie. Już u samego początku remontu ich straszy syn, niespełna ośmioletni, wylądował w szpitalu...
W tym tygodniu, ponieważ zdecydowałam się oddać mój samochód do przeglądu w warsztacie, który znajduje blisko miejsca zamieszkania rodziców, cały dzień spędziłam u nich. Rodzice jeżdżą w godzinach dopołudniowych na zabiegi, wykorzystałam ten czas oczekiwania na umycie niemałej ilości okien.
Mieszkanie jako tako ogarnięte… Malowanie balkonu i przedpokoju zajęło mi więcej, niż się spodziewałam, czasu. Wczoraj cały dzień walczyłam z malowaniem drzwi, może kiedyś je w końcu wymienię. Jeszcze czekam na jedną wielgachną szafę, no i pozostaje do umeblowania drugi pokój, na razie nie mam do końca ugruntowanego pomysłu, więc pozostaną tam jakiś czas kartony.
Maria i Marta. Modlitwa i praca. Każda dziedzina życia potrzebuje równowagi. Potrzebuje jej mój organizm, to wszystko, czym się zajmuję, moja praca, odpoczynek, a przede wszystkim moja wiara i relacja z Bogiem. Zawsze można przegiąć w którąś stronę. A w relacjach z Bogiem potrzeba modlitwy, ale też dobrego wypełniania swoich obowiązków.
Zaczynając wczorajszy wpis chciałam tak właściwie zamieścić modlitwę poranną, którą odkryłam na jednej z ławek kościelnych podczas sobotniej Adoracji, ale moje myśli pobiegły w inną stronę. Kościół był pusty, gdy do niego weszłam. Tzn. nie było ludzi, był tylko Pan Jezus na ołtarzu. Uklękłam w ławce, gdzie leżała ta modlitwa. Ktoś ją tam zostawił, może celowo, może przez zapomnienie. Spodobały mi się jej słowa, zapamiętałam autora i zostawiłam dla innych. Pomyślałam, że znajdę ją w necie i się nie pomyliłam.
Będąc wczoraj na pożegnalnym spotkaniu kapłana, który odchodzi z parafii, wychodząc nieco wcześniej, skorzystałam z okazji, by wstąpić na chwilkę Adoracji do pobliskiego kościoła.
W trakcie remontowych poczynań, zdarzyło się, że naruszone rury CO wykruszyły nieco gipsowej zaprawy u sąsiadów. Jak zareagowali?
Nie pamiętałam, w której byłam wtedy klasie. Katechezę w mojej franciszkańskiej parafii miałam z młodym kapłanem, tyle, co po święceniach. Uczył mnie tylko przez rok. Moja koleżanka przetestowała go, że pyta tych, którzy zapatrują się w jakiś punkt. A więc testowałyśmy go. Chcąc być zauważoną, zapytaną, wystarczyło wpatrywać się np. w okno. Skutkowało…
Wczoraj zaspałam na poranną Mszę, dziś się spóźniłam, bo ksiądz zaczął nieco wcześniej, wchodząc dokładnie o 6:30 weszłam na I czytanie… no cóż, trzeba nad sobą jeszcze popracować ;)