moje wędrowanie...

otwarte spojrzenie...

dodane 09:33

W tym tygodniu, ponieważ zdecydowałam się oddać mój samochód do przeglądu w warsztacie, który znajduje blisko miejsca zamieszkania rodziców, cały dzień spędziłam u nich. Rodzice jeżdżą w godzinach dopołudniowych na zabiegi, wykorzystałam ten czas oczekiwania na umycie niemałej ilości okien.

To czynność, której już moja mama nie może wykonywać, tak, że zdana jest na naszą pomoc. Wieszając firanki, dość mocno zirytowałam się na nią, jednak tym razem „ugryzłam się w język”. Zaczęłam rozmyślać nad przyczyną mojej reakcji.

I dokonałam, nienowego odkrycia. Odkrycie stare, ale w tej sytuacji wygrzebane i skłaniające do kolejnych, nowych przemyśleń. Często moja reakcja, jakieś niezadowolenie, poczucie niesprawiedliwości, zranienia, niezrozumienia, wynika wyłącznie z moich oczekiwań. Mam w głowie utartą własną wizję tego, jak druga strona w danym momencie powinna zareagować, co powiedzieć, co zauważyć, zrozumieć, pamiętać, etc. Gdy dzieje się inaczej pojawia się we mnie niezadowolenie, frustracja, żal, irytacja, poczucie krzywdy. Oczywiście natężenie tego uczucia jest zależne od ważności sytuacji. Ważności dla mnie, rzecz jasna.

Trudno mi patrzeć na ludzi w sposób czysty, noszę w sobie różne doświadczenia, czasem krzywdy, niesprawiedliwego potraktowania (oczywiście bywa, że tylko w moim mniemaniu) i trudno mi patrzeć na ludzi ponad moimi przeżyciami.

W niedzielnym programie „Bliżej nieba” usłyszałam słowa pewnego kapłana, że w relacjach z ludźmi trzeba być otwartym, tzn. pozytywnie przyjmować go w pierwszej reakcji. Nie zakładać fałszu, nieszczerości, podstępu, choć późniejsza rzeczywistość może to zweryfikować i pokazać, że byłam w błędzie. Ważnym jednak jest, by w pierwszym kontakcie patrzeć na ludzi w sposób otwarty.

Niestety, może to jakieś naleciałości z domu rodzinnego, mam z tym problem. Raczej jestem nieufna i podejrzliwa. I wracając do myśli z początku wpisu, z utartym w głowie scenariuszem i wyobrażeniem, jak kto powinien się zachować wobec mnie, bywa, że zamykam się od razu na drugą osobę, tylko dlatego, że nie zachowała się zgodnie z oczekiwanym przeze mnie schematem.

Potem trudno to odkręcić, choć nie dzieje się to w każdej relacji. Bywa, że na niektórych ludzi jakoś łatwiej mi patrzeć w sposób otwarty. A to zapewne ma związek z tym, że patrzą podobnie, jak ja na świat, życie, na wiarę i Boga, wtedy, siłą rzeczy, spełniają moje oczekiwania, albo też jestem od nich w jakiś tam sposób zależna. I pewno każdą relację dałoby się przeanalizować. Tylko po co? Przecież wystarczyłoby patrzeć na ludzi bardziej pozytywnie i otwarcie… W pierwszej relacji bardziej ich tłumaczyć i próbować zrozumieć, doszukiwać się dobrych intencji.

Daj mi Panie łaskę patrzenia na ludzi w sposób przyjazny i pozytywny, bez udziału moich oczekiwań i roszczeń…

 

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 24.11.2024

Ostatnio dodane