ON i ja..., moje wędrowanie...

jak się bronić przed rutyną?

dodane 12:12

Wczoraj zaspałam na poranną Mszę, dziś się spóźniłam, bo ksiądz zaczął nieco wcześniej, wchodząc dokładnie o 6:30 weszłam na I czytanie… no cóż, trzeba nad sobą jeszcze popracować ;)

Pan Bóg dopuszcza, bym zobaczyła swoją słabość, bym sobie na nowo uświadomiła, że sama z siebie tak naprawdę nic nie mogę. I nie pierwszy raz przeżywam takie sytuacje, gdy mam trudność z najprostszą praktyką religijną. Widzę, że nawet dobrowolnie podjęta jakaś dodatkowa intencja, modlitwa stwarza mi trudność. Zbyt prostym byłoby, gdyby wiązała się wyłącznie z przyjemnością – tak będzie dopiero w niebie. Czasem, gdy jest to konieczne, Pan Bóg pozwala doświadczyć takiego miodu.

Czytając Dzienniczek siostry Faustyny widzę, że brak mi pewnej motywacji. Ona tak często podejmowała się ofiar, umartwień, by wspierać dusze, które potrzebowały pomocy. Mam z tym trudność i to nie tylko gdy chodzi o jakąś rezygnację, czy zrobienie dodatkowo czegoś, bo na tym polu „walki” najczęściej polegam, ale o takie poczucie głębi, takiej świadomości po co, dla Kogo.

Teoretycznie wiem, mam wszystko poukładane, a jednak zauważam za dużo mechaniczności, przyzwyczajenia, oswojenia się w tych sprawach. Trzeba być czujnym, by nie zakradła się rutyna, pewniactwo, że się właściwie wierzy i wyznaje swoją wiarę.

Dlatego trzeba dokonywać pewnych zmian, zmieniać pory odmawiania niektórych modlitwy, sposoby, miejsca. Ta poranna pora Mszy św. to dla mnie powrót do wcześniejszej praktyki i myślę, że warto, bo wymaga pewnego na nowo podjętego zapierania się siebie. Trzeba jednak pamiętać, by nie przegiąć w drugą stronę…

 

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 24.11.2024

Ostatnio dodane