Refleksje

Wolność od ... rozumu?

dodane 23:40

Przed wielu laty uczestniczyłam w wykładach na Uniwersytecie Jagiellońskim z zakresu metodologii, które profesor prowadził z ogromnym zaangażowaniem i pasją, zachęcając studentów do dyskusji i wprowadzając wiele ciekawych wątków pobocznych.

Pewnego razu wykładowca nawiązał do dziedziny językoznawstwa i wspomniał, że Inuici zamieszkujący arktyczne obszary (np. Grenlandii, Alaski, Kanady) mają wiele określeń na to, co my potocznie nazywamy „śniegiem”. Dzieje się tak dlatego, że Inuita wychodząc ze swojego Igloo miał przed sobą pustynię lodową, śnieżną krainę, która przy pobieżnym oglądzie wydawała się być pozbawiona różnorodności, jednak z czasem Inuici zaczęli rozróżniać rodzaje pokrywy śnieżnej. Na kształtowanie się języka ludów północy miały zatem wpływ warunki, w których te koczownicze plemiona żyły.

Język odzwierciedla rzeczywistość, a rzeczywistość Iudu północy to: lód, śnieg, lodowiec, które różnią się położeniem, lepkością, grubością pokrywy i  przyjmują różnorodne formy. Każdej z tych form nadawano nazwy i chociaż rdzeń nazwy (śnieg) pozostawał ten sam, to jednak rozróżniano śnieg na morzu, od śniegu na ziemi, śniegu zwiewanego (przez silne wiatry), śniegu padającego, śnieżnych zasp itp. Tak samo słowo „lód” miało wiele nazw w zależności, czy był to lód topniejący, lód cienki, czy na przykład gruba warstwa lodu. Obserwacja i znajomość praw natury, wprowadzenie pojęć dla nazwania istniejącej rzeczywistości, warunkowała przetrwanie w tych ekstremalnie trudnych dla życia warunkach, gdzie średnie temperatury przez większą część roku wynoszą w okolicach -36 (np. północna Grenlandia), latem zaś najwyższe wartości wahają się od 3 do 7 , w niektórych zaś regionach temperatura nigdy nie sięga powyżej zera.

Klasyczne koncepcje prawdy (Arystoteles, Tomasz z Akwinu) zawsze zakładają jakąś korelację pomiędzy językiem, a światem realnym, zgodność sądu z rzeczywistością. Doświadczam rzeczywistości swoimi zmysłami (np. widzę, słyszę, dotykam), czyli doświadczam, tego co jest. I o tym co jest, wydaję osąd, a więc także na płaszczyźnie pojęć, którymi się posługuje (mowy) występuje tu zgodność z rzeczywistością. Innymi słowy prawda to mówienie, że to co jest, jest. Veritas est adaequatio rei et intellectus – brzmi średniowieczna formuła, którą można przetłumaczyć, że prawda jest zgodnością rzeczywistości z intelektem, zgodnością rzeczy i umysłu. Używając bardziej potocznego określenia możemy powiedzieć, że dane twierdzenie, sąd jest prawdziwy wtedy i tylko wtedy, gdy jest zgodny z faktycznym stanem rzeczy.

Dzisiaj tworzy się pojęcia i sądy, które absolutnie nie mają pokrycia w rzeczywistości. Przykładem może być zlepek słów „osoba zwierzęca”, gdzie wypaczony zostaje pierwotny sens każdego z pojęć, natomiast sama fraza jest sztucznym tworem umysłu, nie mającym korespondencji z rzeczywistością.

Przypomina mi się tutaj krążący w sieci dowcip o panu Henryku, który idąc na polowanie przez pomyłkę zabrał papierosy syna. Do południa upolował: niebieskiego kangura, jednorożca i dwa smoki. Pod wpływem środków psychoaktywnych zmienia się ludzka świadomość, występują różnego rodzaju urojenia (np. omamy wzrokowe) - człowiek odchodzi od zmysłów. Zjawiska te zostały dokładnie opisane w fachowej literaturze medycznej. Na starość możemy także postradać rozum, kiedy komórki mózgowe obumierają, a występujące zmiany otępienne prowadzą do utraty zdolności poznawczych. Jednak dziś mamy do czynienia ze świadomym odchodzeniem człowieka od prawdy, swoistej wolności od rozumu, której nie sposób wytłumaczyć, a która zawsze sprowadza się do degradacji osoby ludzkiej.

W filozoficznym ujęciu pierwszą definicję osoby podał Boecjusz. Osoba wedle Boecjusza to substancjalny byt jednostkowy natury rozumnej (Boecjusz VI wiek  - ujęcie esencjalistyczne).  Na gruncie filozofii powstało wiele definicji osoby w różnych ujęciach – relacjonistycznym (Platon, Buber, Jaspers), substancjalistycznym (Arystoteles), egzystencjalnym (Tomasz z Akwinu). Zainteresowanych zgłębieniem problemu odsyłam do podręczników z dziedziny filozofii człowieka (antropologii filozoficznej). My skupimy się jedynie na stwierdzeniu, wyrażonym przez Karola Wojtyłę w „Rozważaniach o istocie człowieka”, które już cytowałam w refleksji pt.: „Zmaganie o świętość”, a którą to myśl, jeszcze raz przypomnę, że „życie osobowe i sam fakt osoby są bezpośrednio związane z pierwiastkiem duchowym, z duchowością. Osobą może być tylko byt duchowy, bo tylko na kanwie duchowości daje się pojąć świadomość, zwłaszcza samoświadomość i wolność. One zaś obie warunkują odpowiedzialność. Wszystkie owe rysy stanowią przejawy życia i bytu osobowego. Dzięki nim człowiek – to nie tylko indywiduum ludzkiego gatunku, ale to przede wszystkim pewna wewnętrzna duchowa treść ściśle niepowtarzalna, właściwa tylko tej jednostce, treść, której nie da się przypisać innemu „ja” (…)” (WAM, 1999, str. 96). „Ów rys osoby – pisał dalej przyszły papież - właściwy wyłącznie ludzkiej istocie pośród bytów otaczającego widzialnego świata, powoduje, że każdy człowiek aczkolwiek mieści się w granicach ludzkiego gatunku, to jednak równocześnie występuje poniekąd z tych granic, aby stanowić każdy dla siebie odrębny świat przeżyć, twórczości i celów”.  (tamże, str. 97). Człowiek jest osobą – konkluduje Karol Wojtyła - wartością niepowtarzalną i nieprzemijającą.

Ciekawe, że ks. Wojtyła, w swych filozoficznych rozważaniach, używał za Tomaszem z Akwinu określenia „dusza roślinna” lub „dusza zwierzęca”, ale zaznaczał od razu, że „toną one całe w materii przez siebie ożywianej”. Odmiennie natomiast „dusza człowieka jest rozumna, duchowa – i to wyróżnia jak najściślej istotę ludzką spośród bytów otaczającego świata materii” (por. tamże str. 84 i 91).

Całe to rozważanie prowadzi nas do wniosku, że człowiek jest osobą, zwierzę natomiast nie posiadające nieśmiertelnej duszy osobą nie jest. Innymi słowy nic takiego jak „osoba zwierzęca” nie istnieje, bo albo się jest osobą, albo zwierzęciem.

W biblijnym natomiast ujęciu w Księdze Rodzaju, w drugim opisie stworzenia człowieka „Pan Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia, wskutek czego stał się człowiek istotą żywą(Rdz 2,7). Bóg jawi się tutaj jako garncarz, który z ziemi (z materii) lepi człowieka i daje mu swoje tchnienie (pierwiastek duchowy w człowieku). Następnie Bóg przyprowadza do mężczyzny „zwierzęta lądowe i ptaki podniebne”, którym człowiek nadaje nazwy. Bydłu, ptakom, dzikim zwierzętom pierwszy człowiek nadawał nazwy, czyli wchodził z nimi w pewną zażyłość, w relację bliskości. Z pewnością nazwy te odpowiadały naturze tych zwierząt. Jednak w konfrontacji z całym  światem zwierząt mężczyzna rozpoznaje siebie samego jako kogoś innego od reszty stworzenia. Właśnie wtedy zyskuje świadomość tego kim jest – człowiekiem i świadomość swojej odmienności od reszty stworzeń. Nie znajduje on w świecie niczego, co mogłoby stać się odpowiednią dla niego pomocą. Uświadamia sobie swoją samotność w świecie. Bóg wychodzi naprzeciw samotności mężczyzny i z jego żebra buduje niewiastę. A gdy ją przyprowadza do mężczyzny – jak mówi Księga Rodzaju - mężczyzna powiedział:

«Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała!
Ta będzie się zwała niewiastą, bo ta z mężczyzny została wzięta» (Rdz 2,23).

Mówiąc językiem potocznym, zachwyt mężczyzny nad niewiastą mógłby brzmieć: „O, to jest dopiero Ktoś! Z tą różnicą, że trzeba tu użyć zaimka osobowego „ona”: „Ona jest Kimś! Jak ja jestem kimś! W przeciwieństwie do reszty świata stworzonego, które pozostaje jedynie „czymś”. Ona - niewiasta, jest całkowicie inna od tego wszystkiego, co Bóg wcześniej przyprowadził do mężczyzny, co mu ofiarował w darze.

Bóg obdarzył pierwszego mężczyznę ciałem i duszą - w ten sposób powołał go do życia. Następnie obdarował go całym stworzeniem, które jednak jest istotowo różne od człowieka. Dopiero niewiasta, która „wzięta została z mężczyzny” i tak jak on jest człowiekiem, może być darem, który mężczyzna uzna jako adekwatną odpowiedź Stwórcy na jego samotność. Oboje bowiem mężczyzna i niewiasta zostali stworzeni na obraz Boży (por. Rdz 1,27).

Warto przy tym jeszcze raz przypomnieć, że człowiek został stworzony przez Boga w zróżnicowaniu płciowym (mężczyzną i niewiastą stworzył ich). Pogląd o płciowości człowieka w ostatnich latach jest podważany przez różne obce tradycji judeochrześcijańskiej ideologie. Nawet postuluje się, aby w szkołach dla zatarcia różnic pomiędzy płciami wprowadzić pojęcie „osoba uczniowska” zamiast tradycyjnego modelu:  „uczeń” i „uczennica”.

Może ktoś pomyśli: to tylko teoria. Ależ nie! Ostatnio wśród nastolatków bardzo modne staje się utożsamianie się ze zwierzętami. Początkowo, budziło to nawet u nauczycieli ciekawość, jak podczas przerw lekcyjnych ktoś doczepiał sobie ogon i zakładał uszka pieska albo chwalił się, że w domu ma maskę liska. Z pozoru wszystko wygląda na dość dziecinną zabawę. Jednak przy bliższym rozeznaniu okazuje się, że kryje się za tym nowa ideologia.

Nauczycielka prowadzi lekcje, kątem oka dostrzega, że pomiędzy dwiema dziewczynkami, a grupką chłopców trwa napięcie, które niebezpiecznie narasta. Dzieci zaczynają się ze sobą sprzeczać.

            -Co się z Wami dzieje? – pyta nauczycielka.

            -Proszę Pani -odzywa się jedna z dziewcząt. My jesteśmy therianami! A oni – wskazując na chłopców – nam dokuczają!

            -Therianami? – pyta nauczycielka.

            -Ja Pani wytłumaczę … No, bo są therianie i furry – zaczyna rezolutna jedenastolatka.

            -Tak?

        -Furry przebierają się za zwierzęta z bajek, noszą taki strój – duża głowa zwierzaka, i jakieś inne elementy ubioru charakteryzujące dane zwierzę. Ale to tylko ubiór! My nie jesteśmy furasami, jesteśmy therianami!

           - Ach tak, therianami! Co to dla Ciebie oznacza?

          -To znaczy, że czujemy się zwierzętami. Ja na przykład jestem lisem. Słyszała Pani o reinkarnacji? No wie pani w poprzednim wcieleniu byłam lisem, a teraz mam duszę zwierzęcą i nadal jestem lisem, tylko w ciele ludzkim – dziewczynka z całą powagą i bez żadnego wglądu, plecie trzy po trzy informacje zaczerpnięte o therianach z Internetu.

            - Tak, Małgosiu (imię dziewczynki zmienione)… rozumiem! I Ty w poprzednim wcieleniu byłaś lisem? – mówi nauczycielka akcentując słowa dziewczynki.

            - Małgosia na chwilę zawstydza się, no… sama już nie wiem.

            - Paru chłopców wybucha gromkim śmiechem.

            - Proszę Pani, one są psychicznie chore! Jedna z nich chodzi po szkole i szczeka!

Między dziećmi zaognia się konflikt. Nauczycielka przerywa dyskusje. Do całości klasy zwróci się z pogadanką o szacunku do każdego niezależnie od poglądów, dziewczynki wyśle na indywidualną rozmowę do specjalisty.

            - Co to znaczy, że jesteś lisem? – pyta specjalista

            - No…mam ogon lisa, maskę lisa i staram się naśladować ruchy, skoki lisa…

            -?

            -To znaczy… Ja tak dwie, może trzy godziny dziennie jestem lisem.

            - Dlaczego chcesz być lisem?

            - Bo lis tylko śpi, je, biega po lesie i nie ma obowiązków.

            - Jest jeszcze jakiś inny powód?

            -Tak. Bycie lisem pozwala mi zapomnieć o problemach i samotności. Ponadto na jednym z komunikatorów mamy grupę i tam są wszyscy, którzy myślą podobnie i „therianują” (słowo użyte przez dziecko – ma oznaczać, że wykonują godzinami ćwiczenia mające ich upodobnić do konkretnego zwierzęcia, z którym się identyfikują).

            - Czyli uciekasz od problemów, w taki trochę nierzeczywisty świat?

            - No, tak jakby …

            - Zdajesz sobie sprawę z tego, że to nie rozwiązuje Twoich problemów?

            - Pozwala o nich zapomnieć…

          - Jeśli chcesz, mogę pomóc Ci rozwiązać Twoje problemy, ale teraz proszę Cię o jedno - w szkole jesteś uczennicą i pełnisz obowiązki uczennicy. Tutaj nie jesteś lisem, bo obawiam się, że nie wszyscy zrozumieją twoje hobby. Zwłaszcza Twoi koledzy z klasy.

            - Mhm… - Małgosia kiwa twierdząco głową.

Therianie … to zabawa, subkultura, a może psychologicznie rzecz ujmując regres, wolność od … rozumu, odpowiedzialności, obowiązków? I chyba nie najlepszy wzorzec identyfikacyjny dla kształtującej się osobowości młodego człowieka. Kolejna fałszywa ideologia, która zmierza do ogłupienia ludzi, proponując zamiast rozwoju ku pełni  – degradację.

Zostaliśmy stworzeni na obraz Boga, by w Bogu przekraczać siebie i wzrastać ku pełni człowieczeństwa. I aby używając rozumu czynić sobie ziemię poddaną, by w zależności od Stwórcy, być panami stworzenia. Czyż nie jest to najpiękniejsza droga rozwoju? Jakże odmienna od tej, którą proponuje dzisiejszy świat.

 

Ostatnio dodane

Polecam

Bądź na bieżąco